|
Oglądasz wypowiedzi znalezione dla hasła: Gmina Rojewo
Temat: A może o obciachowych nazwach miejscowości???????
BUDZIAKI - GMINA ROJEWO, POWIAT INOWROCLAW, WOJ. KUJ-POM
BĄBOLIN - GMINA GNIEWKOWO, POWIAT INOWROCŁAW, WOJ. KUJ-POM
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: Bez pomocy będzie trudno
Bez pomocy będzie trudno " Czworaczki spod Inowrocławia czują się nieźle
Bez pomocy będzie trudno
Społeczeństwo. Władze gminy Rojewo zadeklarowały wsparcie dla rodziny
Grabskich
Paweł Smoliński
paweł.smolinski@nowosci.com.pl
.........................................................
Ogromna radość rodziców i dziadków czworaczków z okazji ich narodzin
przeplata się z niepokojem o przyszłość dzieci.
Rodzice czworaczków, Monika i Wojciech Grabscy, mają po 26 lat i mieszkają w
małej wsi pod Inowrocławiem. Pochodzą z licznych rodzin. Młoda mama ma troje
rodzeństwa, młody tata - pięcioro. Sami też chcieli mieć więcej niż jedno
dziecko. Myśleli o dwojgu, może nawet trojgu potomstwa.
- Nigdy jednak przez głowę nam nie przeszło, że od razu urodzi nam się
czwórka - twierdzi pan Wojciech.
Dowiedzieli się o tym jesienią. Zaskoczenie było ogromne.
Czworaczki - trzech chłopców i dziewczynka - przyszły na świat w ubiegłą
środę w bydgoskim szpitalu im. Biziela. Maluchy mają się coraz lepiej. Żaden
z nich nie jest już podłączony do respiratora.
Życie za 603 złote
Wieś Topole położona jest w gminie Rojewo, niedaleko Inowrocławia. Tam, w
niedużym domku, mieszkają Monika i Wojciech Grabscy.
Dom zajmują wspólnie z rodzicami młodej mamy, którzy są na rencie. Utrzymanie
rodziny spoczywa na barkach pana Wojciecha. Z wykształcenia mechanik
samochodowy, pracuje obecnie w prywatnej firmie, zajmującej się produkcją
wyrobów sanitarnych. Miesięcznie zarabia 603 zł. Mało. Kiedy pytam, czy
wystąpi teraz do szefa o podwyżkę, odpowiada, że teraz najważniejsze jest,
aby nie stracić pracy.
- Jestem szczęśliwy z narodzin dzieci, ale też pełen obaw o ich przyszłość -
podkreśla młody tata.
- Czasy są bardzo trudne. Martwimy się, czy będzie za co dać dzieciom jeść i
godnie je wychować - dodaje babcia czworaczków, pani Magdalena.
Wyprawka od wójta
Wspólnie z zięciem pokazuje pokój maluchów. Jest świeżo wymalowany i
posprzątany, ale prawie pusty. Brak w nim łóżeczek, ubranek, wózków.
- Przed porodem nie chcieliśmy zapeszać. Z zakupami woleliśmy poczekać do
szczęśliwego rozwiązania. Nawet nie wybieraliśmy imion dla dzieci - mówią
najbliżsi czworaczków. Teraz zaczynają rozglądać się po sklepach z dziecięcym
wyposażeniem. Po cichu liczą, że nie wszystko będą musieli kupić sami. I
rzeczywiście. Pomoc zaoferowała już gmina Rojewo. Dom młodych rodziców
odwiedzili wójt Rojewa, Błażej Mielcarek, i przewodniczący Rady Gminy,
Mieczysław Czeszyński.
Samorządowcy zapewnili, że rodzina czworaczków może liczyć na pomoc gminy.
- Na pewno dostaniecie od nas wyprawkę. - obiecał wójt Rojewa.
Firmy i osoby, które chcą wesprzeć rodzinę czworaczków, mogą się z nią
kontaktować pod nr telefonu (52) 35-25-665. "
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: Nie jest tak źle
Niemcy to dzikusy. Przerwa w oklaskach
Ela Sojka z Jaszczółtowa (gmina Rojewo) wracała z rodzicami z Londynu samolotem
tanich linii lotniczych Ryanair, nr lotu FR 2463. To było w zeszłym tygodniu.
Smacznie spała, gdy dziesięć minut przed lądowaniem pasażerowie usłyszeli
komunikat, że samolot nie leci nad Polską, tylko nad Niemcami. Maszyna stanęła
na płycie berlińskiego lotniska o godzinie 22.15.
Jest taki niepisany zwyczaj, że ludzie klaszczą, gdy tylko samolot dotknie
ziemi. I tym razem nie było inaczej. - Wtedy jeden z pasażerów wrzasnął: "Za co
te oklaski, za Berlin?” Oklaski umilkły - wspomina Jadwiga Sojka, mama Eli. -
Samolot stanął, ale jeszcze przez godzinę nie pozwolono nam wysiąść. Podano
kolejny komunikat, że zostaną podstawione autokary, które zawiozą nas do
Bydgoszczy.
Marian Sojka, tata Eli twierdzi, że od początku przeczuwał coś złego. - Samolot
wyleciał z Londynu z czterdziestominutowym opóźnieniem. Na lotnisku nie
informowano o mgle nad Polską. Dowiedziałem się przypadkowo, bo jeden z
pasażerów rozmawiał o tym przez komórkę. Powinni odwołać samolot! A tak,
wysadzili prawie 200 ludzi na obcej ziemi. Przeżyliśmy koszmar, ale nasza Ela
była bardzo dzielna.
"Nie rosumiem”
W Berlinie najpierw tradycyjnie była odprawa paszportowa, po niej oczekiwanie
na bagaże. - Już wtedy Niemcy pokazali, że nas nie lubią - twierdzi Ela.
Walizki długo nie pojawiały się na taśmie. Zmęczone dzieci zaczęły na niej
siadać, wśród nich również zaspana mała Sojkówna. Wówczas ktoś z obsługi
lotniska zaczął krzyczeć po niemiecku. Jedno dziecko rozpłakało się.
Starszych dzieci było kilkoro, ale pechowym samolotem przyleciały również
niemowlęta.
- To upokarzające: młoda matka, prawie ze łzami w oczach powiedziała głośno, że
nie ma co dać dziecku do jedzenia, bo w Londynie wniosła do samolotu jedną
butelkę mleka. Niemiec był bezczelny, powiedział po polsku: "Nie rozumiem” -
opowiada pani Jadwiga.
Ela ją poprawia: - On powiedział raczej "Nie rosumiem”.
- W tym samym czasie jeden z podróżnych dowiedział się, że żadne autokary po
nas nie przyjadą i zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Perspektywa spędzenia
nocy na lotnisku dobiła mnie - mama Eli poczuła się jeszcze gorzej, gdy Niemcy
zaczęli ich przeganiać.
Jedzenie dla konia
Pasażerom Ryanaira kazano przejść do innego pomieszczenia. Około 100 osób
rozeszło się i później wróciło do Polski na własny koszt. Zostało mniej więcej
80 pasażerów. Odważniejsi powiedzieli stanowczo, że nie ruszą się z miejsca. Po
chwili przyjechała niemiecka policja, co najmniej 10 umundurowanych. - Mówili
na nas "szajse” - Ela pamięta nawet, jak patrzyli na dzieci z obrzydzeniem. -
Byli wstrętni!
Policja zrobiła kordon i wypchała Polaków do holu na lotnisku. Jeden chłopak
robił zdjęcia, wyrwali mu aparat.
Na holu pasażerowie dzielili się jedzeniem. Starsi częstowali dzieci kanapkami.
Bufet był czynny, ale Polacy w większości nie mieli przy sobie euro, tylko
funty i złotówki, a kantory nie działały o tej porze. - Pracownicy bufetu
podali nam w końcu wodę z kranu w plastikowych kubkach i suchy chleb - opowiada
pan Marian. - To przecież jest jedzenie dla konia - wtrąca się Ela.
Pasażerka na wózku inwalidzkim dostała krwotoku, zabrało ją pogotowie. Dwoje
dzieci także zaczęło krwawić z nosa - ze zmęczenia. Niemcy się zlitowali,
przynieśli pięć koców. Ela się załapała.
- Nagle ktoś powiedział, że nie możemy liczyć na Ambasadę Polską w Berlinie, bo
tam o tej porze nie ma żywej duszy. Wprawdzie sprowadzono do nas konsula, ale
usłyszeliśmy od niego, że w nocy nie uda mu się załatwić transportu - opowiada
mama Eli.
Koczujący na holu
W takiej sytuacji jeden z pasażerów zadzwonił do znajomego przewoźnika w Polsce
z pytaniem, czy przyjedzie do Berlina. Tamten zgodził się, więc wśród
koczujących na posadzce w berlińskim holu, zaczęła się zrzutka: w euro, funtach
i złotówkach.
Pozostało już tylko czekanie...
- Przeżyliśmy ciężką noc, ale byliśmy tak zmęczeni, że nawet posadzka przestała
nam przeszkadzać. Zasnęłam, choć nigdy nie spałam na posadzce - zdradza pani
Jadzia. - Obudziły mnie głosy podróżnych - nad ranem zaczęli pojawiać się na
lotnisku. Przechodzili koło nas, dziwnie patrzyli, jak na bezdomnych.
Spojrzałam obok: Ela jeszcze spała.
Po godzinie ósmej dotarły autokary: jeden polskiego przewoźnika i dwa wynajęte
przez Ryanaira. Część osób wróciła do Bydgoszczy w autobusie przewoźnika z
Polski. Pozostali zabrali się autokarem Ryanaira. Trzeci nie był już potrzebny.
Podróżnym, którzy w Berlinie zrzucili się na prywatny autobus, oddano pieniądze
na bydgoskim lotnisku.
W Bydgoszczy czekała telewizja. Elę nagrali i pokazali w kilku programach.
- Rozumiem, że warunki pogodowe nie pozwoliły na lądowanie, że potrzeba trochę
czasu na zorganizowanie autokarów. Jednak nigdy nie zrozumiem, dlaczego Niemcy
nas tak przyjęli - kończy oburzona Jadwiga Sojka.
- Oni po prostu nas nie lubią, mamo - dodaje Ela. - Nie polecę już nigdy do
Berlina.
Dziewczynka po powrocie z Berlina spała 14 godzin. Miała przecież ciężki
tydzień.
Ryanair nie odpowiada za zachowanie Niemców. Ale powinien odpowiadać za swoich
pasażerów. Oni jednak pozostali sami. Skazani na niewygody i upokorzenia.
pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20061206/REPORTAZ/61205017
Przejrzyj resztę wiadomości
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plorientmania.htw.pl
|
|
Cytat |
Diabeł: wielki, czarny znak zapytania. Napierski Stefan Debiutuje się do samej śmierci, a i śmierć jest też debiutem. Aleksander Kumor Dla konserwatysty refleksja nad podstawami własnego światopoglądu jest rodzajem profanacji tak samo jak konieczność udowadniania egzystencji Boga jest estetycznym zgorszeniem dla każdego prawdziwie wierzącego; jest wyprowadzaniem irracjonalnej wartości na poziom racjonalny, desakralizacją boskości, której odebrany zostaje urok tajemniczości, bez której nie można pewnie stawić czoła lewicowym czcicielom diabła na ich polach bitewnych rozumu. Georg Quabbe Dlaczego tak często ludzie, dla których bardzo dużo zrobiłeś, ciężko się na ciebie obrażają? Może dlatego, że przypominasz im o ich słabościach. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia Aby uwierzyć w drugiego człowieka, należy najpierw uwierzyć w siebie. Żyć w harmonii ze światem widzialnym i niewidzialnym. Odnaleźć prawdziwe oblicze Boga. . . Ale czy miłość jest w stanie uchronić przed samotnością? Nie zapominajmy, że "Bóg ukrył piekło w samym sercu raju". Paulo Coelho
|
|