|
Oglądasz wypowiedzi znalezione dla hasła: głośny dzwonek
Temat: GoreWeekend (c) 17.09 - 25.09
[ciachu-ciach] Dopiero Femina udowodnila w Warszawie, ze biznes kinowy po krachu na poczatku lat 90 (spowodowany glownie rozpowszechnieniem sie rynku video) jest w stanie przyciagnac widzow, ktorzy licza na dobra jakosc odbioru filmu.
Wydaje mi sie, ze rynek video podupadl za sprawa rozwoju telewizji satelitarnej, to nie kina go oslabily. Jednak ciekawe jest to, co piszesz w koncowce. Faktycznie, wraz z rozwojem sprzetu domowego, mozna dostrzec cos takiego, jak 'technofreakizm'. To znaczy, coraz czesciej slyszy sie 'z takiej kopii nie bede ogladal'. Nowe modele odtwarzaczow VHS, DVD i coraz lepsze telewizoryu sprawiaja, ze czlowiek niechetnie idzie do lokalnej wypozyczalni, by wypozyczyc stara kasete. To jest moim zdaniem drugi gwozdz do trumny polskiego rynku video. A jeszcze dodatkowo dobijaja go wypozyczalnie-molochy, ktore nie maja wielu tytulow, ale maja czyste polki, duze wnetrza i foliowe reklamowki, w ktorych otrzymuje sie kasety.
Lepsze czasy dla kin nastaly rowniez dzieki przynajmniej czesciowemu ograniczeniu rynku pirackich kaset video(na poczatku lat 90 nikt nie zwracal uwagi na jakosc kopii filmowych na kasetach - jakosc odbioru filmu w kinach bez dzwieku i wygodnych foteli wcale nie byla lepsza od odbioru filmu z pirackich kaset). Widac to chocby po ilosci widzow w latach dziewiecdziesiatych. Wczesniej jesli jakis tytul osiagnal pol miliona widzow to byl to ogromny sukces finansowy(nie mam danych przed soba i jesli dobrze pamietam pierwszym filmem ktory przekroczyl 500000 widzow byl dopiero Dzien Niepodleglosci) Wyniki filmow w Polsce po prostu nie zachecaly zagranicznych inwestorow do budowania ogromnych Multipleksow. Zauwaz, ze na powaznie cos sie zaczelo dziac na rynku kin dopiero po ogromnym sukcesie Kilera (2 mln widzow!!!-wplyw w granicach 20 mln PLN - 6 mln $!!! ). Titanic potwierdzil, ze w Polsce jest szansa na wyrwanie dolarow z rynku(inna sprawa, ze podobnie jak i na swiecie, gdzie po sukcesie T zaczely powstawac nowe, jeszcze wieksze centra rozrywki filmowej). Po prostu wiekszosc klienteli kin stanowia nastolatkowie(15-18). To przeciez oni umawiaja sie na pierwsze randki w kinie (skad ja to znam:). Multipleksy powstaja z mysla, ze beda przyciagac do kin rowniez nieco starsze pokolenie(20-40 latkowie). Poza tym spora grupe stanowia rowniez rodzice z pociechami. Po prostu rodzice jada w ciemno do multipleksu bo tam seans odbywa sie co 30 minut. W jednosalowych trzeba sprawdzic godzine(na ogol film jest grany co 4-6h)
O, to wazna rzecz. Faktycznie do multipleksu generalnie idzie sie w ciemno. Dopiero na miejscu wybiera sie co i czy na kwadrans, czy za pol godziny.
Przed Kilerem byl Pasikowski, ktory obiema czesciami Psow zganial do kin cos okolo 400.000 widzow. Bylo tez Nocne Graffiti. I z tego co pamietam, do czasu Kilera globalny rekord byl w posiadaniu Krola Lwa, nie Dnia Niepodleglosci :) | Na twoje pytanie, czy takie centra sciagna odpowiednia ilosc ludzi, | moja odpowiedz brzmi: watpie. To, co widzialem w Brukseli, to cale | miasteczko z Pizza Hut, McDonaldsami itp. Rodziny przyjezdzaja | i bawia sie do poznego wieczora. Same sale kinowe nie sa zapelniane | nawet w weekend (na projekcjach, na ktorych bylem, siedzialo moze | z 20% widowni). Problem w tym, ze u nas nie ma takiej tradycji, | zeby bawic sie ogladajac filmy na przemian z jedzeniem i rozmowa | przy stolikach. Poki co cos takiego w ogole nie istnieje, a tu mamy | typowo polski, spozniony boom. Tak wiec czarno widze przyszlosc | tego, co rosnie w Jankach. Nie bylo tez tradycji chodzenia na zakupy do super(hiper)marketow. Moze w dobrym tonie bedzie bywanie w takich multipleksach jak ten w Jankach.;-Moze bedzie sie mozna pozniej pochwalic, ze bylem w multipleksie z rodzicami na STARWARS 2:)(jedna z szans dla tego multipleksu widze w graniu filmow dla dzieci, to one IMHO beda wyciagaly rodzicow do kina). Choc smiem watpic w to czy Polak zostawi zakupy w bagazniku i ruszy na film:) Zwlaszcza, ze do centrum w Jankach jezdzi sie raczej na duze zakupy (IKEA).
Nie wiem co sie dokladnie dzieje w tych Jankach, ale sam pomysl budowania tam kina wydaje sie kuriozalny. Gdy z dwa razy jechalem tam do Ikei, czym predzej po wyjsciu z magazynu bieglem na przystanek, by sprawdzic o ktorej jest najblizszy autobus... Mysl, ze mozna tam siedziec w kinie jest dla mnie absurdalna - kupujesz meble i wracasz czym predzej do domu, by je przymierzyc, zawiesic polki, zainstalowac lampy.
| Wniosek z tego wywodziku jest taki: tam gdzie obecnie powstaja | multipleksy, na pewno powinny powstac kina (oprocz Janek) - tak | wskazuje zdrowy rozsadek. Ale czy od razu musza tam powstawac | multipleksy, to nie jestem pewien. Zobaczymy jak to sie potoczy:). Mam nadzieje, ze wtedy w kinach z jedna sala pojawi sie widz, ktory przed seansem wylacza glosny dzwonek komorki a do ogladania filmu nie potrzebuje chipsow (na szczescie popcorn jest bezszelestny i bezchrupkowy:).
Popcorn jest bezszelestny? Na Taxi jakis koles chrupal za moimi plecami tak, ze juz mialem ochote odwrocic sie i zaklac. Uczono mnie jednak, ze bedac w gosciach nalezy sie zachowywac :)
amarot
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: Powieść kolejowa cd...
Nazajutrz okazalo sie ze w tym skladzie a dokladzie w cysternach byly jakies chemiklalia do produkcji bomb dla wojska. Zajechali na stacje Czapy i zostawili lokomotywy na bocznicy kolo nastawni...
Kolejne dni mijaly spokojnie. Czapa każdego ranka chodził oglądać swoją ukochaną "Lipinkę Pom.". Obchodził ją dokładnie dookoła i podziwiał odnawiane perony, nowe budynki stacyjne. Usmiechał się. Był szczęśliwy, jak tylko prawdziwy Miłośnik Kolei (przed baardzo duże M i równie wielkie K). Po tragicznej śierci jego żony właśnie ta stacja i kolej była mu rodziną, domem, wszystkim... Ni stąd ni z owąd pojawił sięza nim naczelnik - Piękna, prawda? - zagaił - Ech.... - to jedyne co Czapa mógł z siebie wydobyć. - Podobno nastawnię też będą remontować. Ma być nowy układ torowiska, odkrzaczą to wszystko i ... podobno mają zrobić stację przeładunkową materiałów sypkich! Ta w Kamieńcu już nie "wydala" i tamtą zmodernizują na materiały płynne a unas cała reszta! Czapa! To nadzieja dla naszego miasteczka! Nowe miejsca pracy, mniejsze bezrobocie.... - Ech.. - Czapa zamknął oczy i odpłyną na fali marzeń. - Te, ocknij sie, bo zaraz ma jechać towarowy z nowymi torami! Szlabany zamknąć! - Tak jest! - zasalutował drużnik i pobiegł do swojej budki. Zamknął przejazd w samąporę, bowiem po chwili zza zakrętu wyłoniła się Stonka ciągnąca platformy z gotowym torowiskiem. Zcapa wyszedł przed budkę i z uśmiechem patrzył na przetaczające się powoli przed jego oczami nowiutkie tory lśniące świeżą stalą.... Znów odpłynął w marzenia.. z tego letargu wyrwał go głośny klaklson jakiegoś blachosmroda stojącego przed szlabanem. Podniósł szlabany i wrócił do swojej budki. Dziś miał dyżur w dzień. Pod wieczór zdał przejazd zmiennikowi i poszedł do baru na piwo. Serce rozdzierała mu pustka... Jutro przecież miał urodziny... nikt mu nie upiecze torta, nie da prezentów, nie wierzył że ktokolwiek pamięta o dacie, kiedy Maciej Czapa (urodzony nie w czepku ale za to z żółtą chorągiewką w ręce :) po raz pierwszys ujżał światło dzienne. Na jego policzku pojawiła się łza... Ranek przywitał go pięknym słońcem. Ptaszki ćwierkały radośnie za oknem. Była już przecież wiosna! Ochoczo ubrał się w wyciągnięty z szafy swój galowy mundur i ruszył ku przejazdowi. Odebrał przejazd od zmiennika i spojrzał na doskonale mu znany rozkład jazdy. Miał robotę dopiero za 3 godziny.. Usiadł w fotelu i zaczął dumać nad latami które minęły... Wspominał swoich współpracowników, KaWę, Arciucha, tropienie Zugu666, uśmiechnął się, gdy w swojej pamięci ujrzał kłócących się MK... Znów odpłyną w marzeniach. Obudził go głośny dzwonek. Spojrzał na zegarek. minęło raptem pól godziny.. - Naczelnik. Specjalny jedzie. -OK! - CZpa nacisnął czewony guziczek na pulpicie, wziął chorągiewkę w rękę i wyszedł przed przejazd. W wiosennyn słońcu guziki jego munduru lśniły jakby srebrem, a i mundur, choć stary wydawał się jakby dopiero uszyty.. i Czapa, jak gdy po raz pierwszy zakręcił korbą od szlabanów... Stał i słuchał. Odgłos nie przypominał mu żadnej stonki czy innego loka. To było miarowe, "pufanie".. Dźwięk którego Czapa tak długo nie słyszał. Stał a łzy mu ciekły po policzku.... Zza zaketu wyłaniała się powili.... Oelka! Nowiutka, odmalowana na czarno, z czerwonymi kołąmi i białymi obręczami! Patrzyl i nie mógł uwierzyć. Te same numery co jego pierwszys pociąg przed którym zamkną szlabany. Pamiętał je do dzisiaj, choć tyle lat minęło.... Puff..puff...puff........pufff........ iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii........ Skład zatrzymał się elegancko. W oknie Parowozu ukazała się uśmiechnięta głowa mechanika. Czapa powoli oglądał ten dziwny skład. NIe zakodował, że stoi on na środku przejazdu. Dpiero kiedy doszedł do wagonów zorientował się, że mają one pociągnięty wzdłuż transparent z wielgachnym napisem: "STO LAT MACIEJOWI CZAPIE!!!" Czapa stał jak wryty... i wtedy zza składu wyłoniła się orkiestra kolejowa a z wagonów poczeli wysypywać się.... MK! Orkiestra zagrała Sto lat i w świat popłyneło gromkie śpiewanie na cześć najwspanialszego dróżnika świata. Czapa stał na baczność, ale wciąż nie dochodziło do niego to co się działo. Dopiero kiedy podstawiono mu pod nos wielki piętrowy tort i kazano mu zdmuchnąć świeczki uwierzył. Zdmuchną, i wstrząsnął nim potężny łomot braw. - Jak się macie! - Zawołał. Wśród przybyłych poznawał twarze Mk którzy kiedyś tak ofiarnie pomagali mu w tropienu niemieckich chemikaliów w Zugu666, ale było też wiele nowych twarzy - Wy wszyscy jesteście MK? - JASNE! zagrzmiało. Do Czapy podszedł EN57 - Cześć! Wszystkiego najlpeszego. Pamiętasz nas jeszcze? - Pytanie! Ty jesteś EN57, tamten to Tomek Wardas, Covalus, Virtual Kris... - zaczął wymieniać. - ale jest też wiele nowych twarzy, których nie poznaję. - To nowi MK. Chcieli Cie osobiście poznać i posłuchać kolejowych opowieści. - NIe ma sprawy. Dziś jestem cały dla Was. Złapał za komórkę i już miał dzwonić do naczelnika, gdy usłyszał: - Nie dzwoń, masz dzisiaj wolne! - uśmiechał się naczelnik - Dziękuję..... wybełkotał zaskoczony Czapa. Nawet sam naczelnik specjalnie dla niego odstaił się w mundur... to był coś nie samowitego! Wszyscy byli tu dla niego! Czuł się jak we śnie... cudownym śnie... -No ot chodźmy zrobimy sobie wspólne pamątkowe zdjęcie. Wiecie że to pierwsa lokomotywa przed którą chyliłem szlabany? _ Jasne! - czpa uśmiechną się słysząc ten okrzyk.Na moment odwrócił się i zagaił do jakiegoś blachosmrodziarza o sfocenie ich na tle loka. O chwili przepychanki ( no bo każdy chciał stać obok Czapy) wszyscy "pokazali zęby" a blachosmrodziarz raz po raz podnosił do oczu klejny aparat... Zapowiadał się dłuuugi dzień..... CDN
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: Iunctim
- - - 1.2.0
Obudził mnie głośny dzwonek telefonu. Zwlekłem się z łóżka i ledwo co, podszedłem do telefonu. Odebrałem.
- Riddick – odezwał się niski kobiecy, namiętny głos. – To ja Alan, za kilka chwil u ciebie będę…
Nie miałem nawet czasu i siły, by zaprotestować. Tak błyskawicznie to wszystko powiedziała, że nawet w mojej głowie, dopiero po chwili przebiegła myśl: NIE.
Niestety, stało się. Alan będzie tutaj za moment i z pewnością znów coś będzie chciała.
A tak pragnąłem ciszy i spokoju. Tylu głupców otacza mnie w życiu. Tylu ludzi, którzy gadają o małostkowych tematach. Chciałem od tego uciec. Uwolnić się od tego. Cóż, Alan była dla mnie optymalnie dostosowana. Rzadko mnie rozumiała, ale częściej niż inni. Teraz to nie ważne.
Poszedłem do łazienki, aby zrobić codzienną toaletę. Nawet nie zdążyłem się ubrać, gdy do drzwi już ktoś natarczywie dzwonił i pukał. Oh nie, pomyślałem i z konieczności założyłem szlafrok. Poszedłem otworzyć.
- Witaj kochanie – powiedziała w wejściu Alan i od razu rzuciła na mnie z pocałunkiem. Drzwi zamknęły się same.
- Oh, widzę, że jesteś przygotowany – dokończyła Alan zaciągając z siebie skórzaną kurtkę i wieszając ją na wieszaku.
Ponownie mnie pocałowała. Tym razem namiętnie, tak jak potrafiła najlepiej i powiem szczerze – w tamtej chwili nie żałowałem jej obecności.
Jednak gdy odskoczyła, by pobiec do kuchni, moje znudzenie i obojętność wróciły. Nie chciało mi się dziś nic robić, a przede wszystkim spotykać z Alan. Nawet ona była teraz dla mnie ciężarem.
Ona jednak była przebiegła i sprytna, wykorzystała fakt mojej samotności w domu i od razu tutaj jest. Będzie się tłumaczyła, że chce mnie pocieszyć i wnieść trochę różu w moje nędzne życie. Gdyby nie ona, byłbym samotnym nudziarzem. Ale ja wiem, że byłbym tylko nudziarzem.
Alan wróciła z kuchni ze szklanką soku pomarańczowego i, jak się domyślałem, odrobiną wódki.
- Pójdę się ubrać – powiedziałem, gdy na siebie wpadliśmy.
Odpowiedziała tylko:
- Nie kochanie, dla mnie nie musisz. Proszę chodź ze mną.
Rzadko wymawiała moje imię, tylko wtedy, gdy musiała, zazwyczaj mówiła do mnie Rid. Nie znosiłem tego.
- Siadaj kochanie i powiedz co chcesz byśmy dzisiaj robili.
- Nie wiem…
- Może jednak coś? – przerwała mi brutalnie. Jej słowa były miękkie i czułe ale przy tym boleśnie brutalne. Zerknęła na mnie szklanymi oczami i od razu wyczułem jej intencje.
Wstając, skinąłem zaprzeczająco.
- Dziś nie mam humoru na tego typu zabawy, ale jeśli chcesz możesz zostać na noc. Jutro też jest dzień.
Ostatnie słowa powiedziałem mimowolnie, jakby od niechcenia, według regułki. Zaraz potem zrozumiałem słój błąd. Byłem niewyspany, a mój mózg tym bardziej.
- Dziękuję Rid. Bardzo dziękuje.
I na dodatek to zdrobnienie. Nie. Alan z zapałem rzuciła się na mnie i zaczęła mi dziękować pod postacią serii pocałunków.
Nie miałem wyjścia. Wybaczyłem jej to z imieniem i odwzajemniłem pocałunki. W tym namiętnym uczuciu wirowaliśmy jak dwa splecione węże. Mój salon był ogromny, lecz nasz taniec pocałunku nie mógł trwać wiecznie.
W końcu wpadliśmy na kanapę i przewróciliśmy się. Oboje upadliśmy na podłogę z dziwnym głuchym dźwiękiem.
- Co to było? – zapytałem Alan, by ta przestała się śmiać i całować. Byłem bardzo zdziwiony.
- Wydawało ci się kotku – powiedziała w przerwach między pocałunkami.
- Nie, na pewno nie – rzekłem i uwolniłem się z jej objęć. Byłem śmiertelnie poważny, a ona patrzała na mnie jak na wariata.
Stuknąłem pięścią raz i drugi w to samo miejsce, gdzie upadliśmy. Znów – głuchy dźwięk. Tam z pewnością byłą jakaś pusta przestrzeń, ale jak to możliwe? Moje mieszkanie znajdowało się na trzecim piętrze, nie było mowy o jakiejś piwnicy czy podwójnej podłodze.
Dziwne, wcześniej tego nie odkryłem.
- Kochanie przestań – zamruczała Alan. – Sprawdzisz to później, kochanie. A teraz ugość mnie jak należy.
Po tych słowach znów poczułem jej usta i język na swych wargach.
Może i miała rację – sprawdzę to później, gdy jej tu nie będzie, inaczej tylko by zawadzała.
Już o tym nie myślałem. Oddałem się fali namiętności pocałunków. Alan byłą urocza, naprawdę urocza i do tego niebiańsko całowała.
Zapomniałem dokładnie o wszystkim i odkrywałem zgrabne ciało Alan z precyzyjną pieszczotą. Była cudownie, mimo że był dzień.
Dokładnie w samo południe, gdy mój zegar bił dwunastą – spełniliśmy się oboje.
Leżeliśmy potem jeszcze przez wiele chwil na podłodze. Zupełnie nadzy, wśród ubrań Alan.
Trzymałem ja w objęciach, a ona położyła swoją głowę na mojej piersi, jakby nasłuchując i odliczając bicie serca. Nie ukrywam, że przed kilkudziesięcioma minutami chciało wybić mi dziurę w klatce piersiowej. Łomotało jak skrzydła zrywającego się do lotu ptaka.
Jej zapewne również serce biło jak młot, ale nie słyszeliśmy tego pośród własnych okrzyków uniesień.
Leżeliśmy tak i rozmawialiśmy o wszystkim o czym nie rozmawia się na poważnych spotkaniach. Było mi dobrze. Zapomniałem o problemach, kłopotach, zapomniałem również o tym, że nie chciałem tu Alan, nie pozostało w mojej pamięci również to, że pod podłogą kryło się dziwne miejsce.
Niedługo miałem to sobie uświadomić, ale nie wtedy.
Wtedy leżałem z Alan na podłodze.
Przejrzyj resztę wiadomości
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plorientmania.htw.pl
Strona 3 z 3 • Wyszukano 192 wyników • 1, 2, 3
|
|
Cytat |
Diabeł: wielki, czarny znak zapytania. Napierski Stefan Debiutuje się do samej śmierci, a i śmierć jest też debiutem. Aleksander Kumor Dla konserwatysty refleksja nad podstawami własnego światopoglądu jest rodzajem profanacji tak samo jak konieczność udowadniania egzystencji Boga jest estetycznym zgorszeniem dla każdego prawdziwie wierzącego; jest wyprowadzaniem irracjonalnej wartości na poziom racjonalny, desakralizacją boskości, której odebrany zostaje urok tajemniczości, bez której nie można pewnie stawić czoła lewicowym czcicielom diabła na ich polach bitewnych rozumu. Georg Quabbe Dlaczego tak często ludzie, dla których bardzo dużo zrobiłeś, ciężko się na ciebie obrażają? Może dlatego, że przypominasz im o ich słabościach. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia Aby uwierzyć w drugiego człowieka, należy najpierw uwierzyć w siebie. Żyć w harmonii ze światem widzialnym i niewidzialnym. Odnaleźć prawdziwe oblicze Boga. . . Ale czy miłość jest w stanie uchronić przed samotnością? Nie zapominajmy, że "Bóg ukrył piekło w samym sercu raju". Paulo Coelho
|
|