|
Oglądasz wypowiedzi znalezione dla hasła: Gminna Spółdzielnia
Temat: Komisarz Eustachy Podsiadlik na tropie - całość
* * *
- Nie jest dobrze – myślał gorączkowo oślepiony Podsiadlik w trakcie
uprowadzania go przez bliżej niesprecyzowaną białogłowę, która bolesnym chwytem
trzymała go za prawy nadgarstek i ciągnęła w (jeszcze bardziej) niesprecyzowanym
kierunku. – Zdecydowanie nie jest dobrze – powtórzył, próbując dosięgnąć lewą
ręką posiadanej broni; okazało się jednak, że musiał ją zgubić w tunelu lub
podczas szamotania się z Mierzwą i na stanie służbowego wyposażenia zostały mu
tylko kajdanki. Jego przewodniczka, niezrażona rozterkami myślowymi komisarza,
nuciła pod nosem „Iść, ciągle iść w stronę słońca”, co jeszcze bardziej
sfrustrowało Podsiadlika, który ciągle próbował negocjować ze swoim wzrokiem,
aby ten szybciej przyzwyczaił się do nagłej iluminacji. Wreszcie, koło drugiej
zwrotki, udało się; komisarz ze zdziwieniem zauważył, że tunel zmienił się w
korytarz, zaś rozśpiewana właścicielka wypukłości jest blondynką ubraną w
grzeczną spódniczkę, białą bluzkę oraz czerwony fartuch.
- Gdzie ja, u licha, jestem? – zapytał sam siebie. W odpowiedzi, jego wzrok
przesunął się z kobiecych kształtów na wystrój korytarza, którego głównym
elementem były ogromne pudła z napisem „Gminna Spółdzielnia Mleczarska w
Krzywłonodze Małej”.
Problem reakcji organizmu na wszelakie iluminacje odrodził się na nowo, gdy w
głowie komisarza wybuchła metaforyczna, acz całkiem bolesna eksplozja.
- Merkury. Jesteśmy w Merkurym. O kurrrr…- wyrwało mu się przez zaciśnięte zęby
w olśnieniu.
Blondynka wyhamowała nagle i spojrzała na Podsiadlika. - Ładna twarz – pomyślał
komisarz i zawstydził się nagle tej myśli, bo – po pierwsze – wykonywał jednak
czynności służbowe, a po drugie – to jest wróg! Twarz, blada i wroga, uważnie
przyjrzała się komisarzowi, schwyciła mocniej Podsiadlikowy nadgarstek,
zaintonowała „Przetwory z Gołdapi” i ruszyła dalej. Podsiadlik bluznął w duchu i
posłusznie ruszył za nią, myśląc tylko jak by tu ją unieszkodliwić bez
uszkodzenia, bo nie miał w zwyczaju bicia płci przeciwnej. Problem jednak
zniknął z myślowego horyzontu komisarza, kiedy dotarli do drzwi z napisem
„Mięso”; blondynka otworzyła je jednym kopnięciem, po czym wrzuciła
bezceremonialnie Podsiadlika do środka i sama weszła do pomieszczenia, mówiąc:
- Znalazłam psa. Co z nim zrobimy?
- A po ile teraz kilogram na skupie?
Podsiadlik, starając się nie jęczeć i nie bluzgać głośno, rozmasowując obolały
nadgarstek, wyprostował się powoli, spojrzał dookoła i jednak jęknął. Pomiędzy
wiszącymi kiełbasami, szynkami, zamrożonymi tuszami wołowymi i wieprzowymi oraz
parówkami paliło się mnóstwo świec; a gdyby tego było mało, wśród tego całego
asortymentu mięsno-stearynowego kłębiło się stado ekspedientek Merkurego,
ubranych w jednakowe czerwone fartuchy. - Sabat, normalny sabat czarownic –
pomyślał rozpaczliwie komisarz. – Na rzeź mnie przyprowadziły… I ja mam je
wszystkie skuć za pomocą jednych kajdanek???
- Osiemdziesiąt pięć groszy – powiedziała od niechcenia brunetka oparta o leżący
na podwyższeniu świński łeb, zajęta wyjmowaniem zastygłego wosku zza tipsów. –
Mało.
- A może go tutaj przechować? – zza kaszanki dobiegł piskliwy głosik.
- Nie da rady – odpowiedziała jej brunetka. – W poniedziałek kontrola z sanepidu
w magazynie, a na sklep przecież nie wrzucimy, bo faktury nie ma.
- To może wypuścić? – zahuczało z okolic kabanosów.
Podsiadlik ochoczo pokiwał głową.
- Zwariowałaś? Nie po to go tutaj targałam przez magazyn! – fuknęła
przewodniczka w wypukłościami. – Jeszcze mnie obmacał przy okazji, zboczeniec jeden!
- Dobrze, że tylko jeden – mruknęła brunetka, która po oczyszczeniu tipsów z
lewej dłoni zajęła się prawą. – Psy niestety mają to do siebie, że łażą stadami.
Jeżeli on tu jest, to stado zaraz przyleci.
- To co robimy? – zapytała podwędzana wawelska.
W pomieszczeniu zapadła cisza, przerywana ciężkim oddechem zdezorientowanego
Podsiadlika, walczącego z wpajanym mu od dzieciństwa wzorem kulturowym
dotyczącym traktowania płci przeciwnej. Wreszcie, brunetka skończyła manicure,
odkleiła łokieć od świńskiego łba, podeszła do komisarza i brutalnie, wpijając
tipsy w podbródek, podniosła mu głowę do góry.
- Standardowa procedura – powiedziała głośno, wpatrując się w ofiarę.
Komisarz poczuł nagły przypływ odwagi tudzież relatywizmu kulturowego i rzucił
się na przywódczynię spisku ekspedienckiego, ale spotkała go niemiła
niespodzianka; zamiast skutej kajdankami brunetki, wywrzaskującej przekleństwa,
sam znalazł się na podłodze, przywalony zimnymi kawałami mięsa oraz ciepłymi
ciałami ekspedientek, które rzuciły się na niego w obronie koleżanki.
Sponiewierany i jeszcze bardziej zdezorientowany Podsiadlik pomyślał jeszcze, że
bycie popularnym wśród kobiet raczej mu nie służy, gdy poczuł, że ktoś ciągnie
go za włosy.
- Mamusia nie mówiła, że nie należy bić dam? – wysyczał głos należący do
wielbicielki świńskiego łba.
- Jestem oficerem Komendy Głównej Policji! – wrzasnął komisarz w odpowiedzi – A
wy jesteście aresztowane!!!
- A ty zaraz nie będziesz nic pamiętał…robaczku… - szepnęła brunetka i
zagwizdała dwa razy.
Podsiadlik, ciągle przygwożdżony do podłogi, miał już zarechotać cynicznie w
celu dezorientacji wroga, gdy usłyszał miarowy dźwięk, przypominający przemarsz
czegoś małego acz zorganizowanego. Któraś z pań zeszła mu z pleców; do uszu
komisarza dobiegł dźwięk otwieranych drzwi. Podsiadlik próbował się odwrócić i
rozpoznać nowe zagrożenie, ale w rezultacie kawał zmrożonej łopatki wbił mu się
boleśnie w kość ogonową, zaś nogi unieruchomiło pęto śląskiej. Bezradny, mógł
już tylko obserwować, jak podłoga, pokryta do tej pory białymi kafelkami, z
każdą minutą zmienia się w czarny falujący dywan. A kiedy udało się mu rozpoznać
nowego wroga, zaczął wrzeszczeć i wić się pod przykryciem z mięsa i ekspedientek.
Brunetka roześmiała się głośno.
- Proszę, taka dzielna była ta nasza władza, a teraz boi się karaluchów!
Przejrzyj resztę wiadomości
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plorientmania.htw.pl
Strona 2 z 2 • Wyszukano 78 wyników • 1, 2
|
|
Cytat |
Diabeł: wielki, czarny znak zapytania. Napierski Stefan Debiutuje się do samej śmierci, a i śmierć jest też debiutem. Aleksander Kumor Dla konserwatysty refleksja nad podstawami własnego światopoglądu jest rodzajem profanacji tak samo jak konieczność udowadniania egzystencji Boga jest estetycznym zgorszeniem dla każdego prawdziwie wierzącego; jest wyprowadzaniem irracjonalnej wartości na poziom racjonalny, desakralizacją boskości, której odebrany zostaje urok tajemniczości, bez której nie można pewnie stawić czoła lewicowym czcicielom diabła na ich polach bitewnych rozumu. Georg Quabbe Dlaczego tak często ludzie, dla których bardzo dużo zrobiłeś, ciężko się na ciebie obrażają? Może dlatego, że przypominasz im o ich słabościach. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia Aby uwierzyć w drugiego człowieka, należy najpierw uwierzyć w siebie. Żyć w harmonii ze światem widzialnym i niewidzialnym. Odnaleźć prawdziwe oblicze Boga. . . Ale czy miłość jest w stanie uchronić przed samotnością? Nie zapominajmy, że "Bóg ukrył piekło w samym sercu raju". Paulo Coelho
|
|