|
Oglądasz wypowiedzi znalezione dla hasła: gmach biblioteki
Temat: superodkrycie archeologów we Wrocławiu
superodkrycie archeologów we Wrocławiu Prawie sto grobów
Niespodziewane odkrycie na terenie budowy biblioteki uniwersyteckiej
Cmentarz sprzed 500 lat odkryli archeolodzy w wykopie pod nowy gmach
biblioteki uniwersyteckiej. To jedno z największych wykopalisk ostatnich lat
we Wrocławiu.
Według naukowców, dzięki odkryciu, poznamy lepiej średniowiecznych
wrocławian.
Miejsce średniowiecznego pochówku odnaleziono kopiąc fundamenty pod
uniwersytecki budynek przy ul. Wyszyńskiego, koło mostu Pokoju, obok
Instytutu Chemii. Dotychczas odkryto 90 grobów. Pochowani są w nich dorośli
i dzieci. Wszystkie szkielety oraz trumny zachowały się w idealnym stanie.
Archeolodzy wczoraj znaleźli m.in. relikwiarz szklany, a wcześniej fragmenty
zbroi i bransoletę żelazną. - To cmentarzysko miejskie, chowano tu
wszystkich mieszkańców - mówi dr Aleksander Limisiewicz z Instytutu
Archeologii U Wr. - Poznajemy miasto, które tu było 500 lat temu
Nie wspominały żadne źródła
- Archeolodzy poszukiwali miejsca pochówku związanego z katedrą - mówi prof.
Jerzy Piekalski, dyrektor Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego. -
Jednak przy świątyni takiego miejsca nie znaleziono. Natomiast o tym
cmentarzu nie wspominały wcześniej żadne źródła pisane.
Cmentarz znajdował się na istniejącej kiedyś wyspie Zatumskiej. Kiedyś od
Ostrowa Tumskiego oddzielała ją Odra. Dziś tędy przebiega ul. Wyszyńskiego.
Cmentarz był ograniczony jednym z brzegów wyspy.
- Odsłoniliśmy dopiero 150 metrów kwadratowych - mówi dr Aleksander
Limisiewicz . - Odkopujemy groby na trzech poziomach. Spodziewamy się, że w
głąb dawnej wyspy może być więcej trumien. Powinna znajdować się także
kaplica cmentarna.
Kim oni byli
Archeolodzy ustalają położenie poszczególnych grobów za pomocą radaru. Po
określeniu miejsca znaleziska, ręcznie, drobnymi narzędziami - haczkami
ogrodowymi i szpachelkami budowlanymi odgrzebują kolejne fragmenty. Po
przebadaniu szczątek będzie można określić budowę zmarłego, wzrost oraz
wiek.
- Bardzo dużo odkryliśmy grobów dzieci - mówi Aleksander Limisiewicz. - To
pokazuje, jak dużo 500 lat temu umierało najmłodszych wrocławian. Przyczyną
nie była jakaś epidemia. Taka była wtedy norma. Śmiertelność dzieci i
niemowląt wynosiła 40-50 proc.
Do badań przekazane będą także trumny. Dzięki nim dokładnie poznamy nawet
datę pochówku. To pozwoli poznać także demografię średniowiecznego
Wrocławia. Już dziś naukowcy podają, że w tym miejscu wrocławianie byli
chowani między 1300, a 1550 rokiem. Trumny były robione na wymiar, a
niektóre drążono z kłody drzewa. Na wieczną wędrówkę zmarły był wyposażany
jedynie w osobiste drobiazgi.
Co z biblioteką
Wczoraj władze uczelni zwołały konferencję prasową. Zapewniły podczas niej,
że prace archeologiczne nie wpłyną na termin oddania biblioteki do użytku.
Budowlańcy zakończą roboty w czerwcu 2006 roku, potem przez pół roku
biblioteka będzie wyposażana w sprzęt, a przez następny rok potrwa
przeprowadzka. Do nowego budynku trafią książki z trzech innych
uniwersyteckich bibliotek. Razem 4 mln woluminów.
Całość będzie kosztować 184 mln złotych. Jak szacują naukowcy, w zależności
od wielkości odkrycia, za prace archeologiczne trzeba będzie zapłacić
kilkaset tysięcy złotych. Pieniądze na "niespodziewane okoliczności"
zarezerwowane są w budżecie budowy.
Piotr Zarzycki
09. Września 2003 21:14
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: Co trzeba zrobić, by żyło się nam lepiej?
Co trzeba zrobić, by żyło się nam lepiej?
Od lat "Gazeta" żyje sprawami regionu. Cieszymy się z wzlotów, smutno nam,
kiedy się nie układa. Dziś pytamy Was czego potrzebują Śląsk, Zagłębie i
Podbeskidzie, by powodziło nam się lepiej. Prosimy Was o odpowiedzi
Nasze miasta przez ostatnich 17 lat bardzo się zmieniły. Mamy nowe drogi,
powstały nowoczesne centra handlowe, coraz więcej młodych osób kończy studia.
Wiele jeszcze przed nami. Jakie sprawy należy rozwiązać najszybciej? Co zrobić
z zabytkami poprzemysłowymi na Śląsku? Zburzyć czy - wzorem Niemców - urządzać
w nich galerie sztuki, piwiarnie, dyskoteki? Jak powinno się zmienić serce
naszej aglomeracji, czyli katowicki rynek? Czy przekształcenie go w park, jak
w Nowym Jorku, to głupi pomysł? Jak zagospodarować tereny, które znajdują się
na obrzeżach aglomeracji? Czy zadowala nas poziom opieki medycznej? To tylko
niektóre pytania, na które wspólnie powinniśmy znaleźć odpowiedź.
Zdaniem senatora Kazimierza Kutza nasz region potrzebuje dwóch rzeczy:
solidnej organizacji społecznej, która będzie lobbować za Śląskiem, i
stworzenia jednej dużej aglomeracji w oparciu o największe śląskie miasta. -
Dziś gminy działają osobno i właściwie każdy dba tylko o własne interesy. A
powinny się zjednoczyć, stworzyć jeden wielki śląski organizm. Taka
aglomeracja będzie miała ogromną siłę przebicia. Będzie w stanie wymóc coś na
partiach rządzących. Śląsk, oprócz województwa mazowieckiego, oddaje najwięcej
pieniędzy do budżetu państwa, a w zamian nie dostaje prawie nic. To trzeba
zmienić - mówi Kutz.
Senator Krystyna Bochenek mówi natomiast, że brakuje nam pozytywnej promocji
Śląska. - Wciąż nasz region kojarzy się tylko z hałdami i kopalniami, a
tymczasem zaszła już kolosalna zmiana. Mamy ogromne osiągnięcia kulturalne i
naukowe, a nie możemy się z nimi przebić na szerokie wody. Mamy w Katowicach
wspaniałą Narodową Orkiestrę Symfoniczną Polskiego Radia, nowoczesny gmach
Biblioteki Śląskiej, organizujemy festiwal Interpretacje, powstał wspaniały
budynek Wydziału Teologicznego, a, niestety, nie potrafimy się tym chwalić.
Potrzeba szerokiej dyskusji, jak to zmienić - mówi Bochenek.
W poniedziałkowej "Gazecie" drukujemy ankietę, w której pytamy Was o opinię w
najważniejszych sprawach dla naszego województwa. Prosimy o chwilę namysłu i
odpowiedzi, które będą podstawą do szerokiej dyskusji o przyszłości naszego
regionu, jaką zamierzamy w najbliższych miesiącach prowadzić na łamach "Gazety
Wyborczej".
W poniedziałek i wtorek na ulicach Katowic, Gliwic, Sosnowca, Tychów, Zabrza i
Bielska-Białej Wasze opinie będą też zbierać nasi ankieterzy. Łatwo ich
poznacie - będą ubrani w koszulki i czapeczki "Gazety". Prosimy, nie
przechodźcie obok nich obojętnie. Nasi cierpliwi Czytelnicy, którzy poświęcą
ankieterom chwilę czasu, mogą liczyć na drobne upominki.
Ankieta będzie też od poniedziałkowego popołudnia dostępna w internecie. Jak
najszybciej postaramy się podliczyć wyniki i najpóźniej za dwa tygodnie
przedstawimy Wam wnioski. Będą podstawą do dyskusji, do której wszystkich Was
serdecznie zapraszamy.
serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34309,3329678.html.
to jak? czy można jeszcze lepiej? ;)
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: Spodek podobno obrośnie potężnymi gmachami
Kolejny konkurs a rok temu.... Bojarun, rzecznik magistratu, nie widzi problemu. - Prezydent
podkreślał, że tamten konkurs był tylko wizją. Nigdy nie mówiliśmy,
kiedy zostanie zrealizowana.
Calosc:
Chaos na katowickim placu Rady Europy
Tomasz Malkowski2007-05-17, ostatnia aktualizacja 2007-05-17 22:23
Ponad siedem lat temu władze Katowic ogłosiły międzynarodowy konkurs
architektoniczny na zagospodarowanie placu Rady Europy. Mimo
wyłonienia zwycięskiego projektu w tym miejscu nadal panuje chaos.
Południowy kraniec śródmieścia Katowic od lat 90. żywiołowo się
rozwija. Powstają tu nowe banki, biurowce, motele. Niestety, bez
planu. Największe szczęście miała ulica Powstańców, gdzie wyrosły
budynki o charakterze wielkomiejskim. Od południa zamykają ją dwa
szklane gmachy: banku PKO oraz Banku Rozwoju Eksportu, który stał
się jednym z najbardziej charakterystycznych budynków Katowic. Po
drugiej stronie ulicy wyrósł nowy gmach Biblioteki Śląskiej. Miasto
nazwało to miejsce placem Rady Europy. Chyba na wyrost, bo i wtedy,
i dziś jest to nieokreślona przestrzeń z chaotyczną zabudową.
Sytuację miał poprawić ogłoszony przez miasto w 1999 r.
międzynarodowy konkurs urbanistyczno-architektoniczny na stworzenie
reprezentacyjnego placu. Startowały w nim zespoły z Polski oraz z
miast partnerskich Katowic. Wygrało biuro architektoniczne z Saint-
Etienne, które zaproponowało, by całą przestrzeń wokół biblioteki
przykryć równą posadzką. Ulica Powstańców miała się znaleźć pod
placem. Od zachodu przestrzeń miał zamykać park, a z pozostałych
stron zabudowa z monumentalnymi arkadami. Na środku miała dominować
Biblioteka Śląska. Budynki z podcieniami odcinałyby plac od
ruchliwej ulicy Granicznej i przesłaniały widok na nieciekawe bloki
osiedla Paderewskiego.
Wizja miała być wprowadzona w życie, ale od siedmiu lat nic się tu
nie zmieniło, a wręcz dochodzi do niepokojącego naruszenie
zwycięskiego projektu. Wszyscy startujący w konkursie architekci
zakładali likwidację niskiego budynku pogotowia ratunkowego, które
zajmuje narożnik ulic Powstańców i Granicznej. Tymczasem w ostatnich
miesiącach trwa rozbudowa tego prowizorycznego obiektu. Zamiast
budynków z arkadami będzie barak obłożony styropianem, wystawiający
w stronę placu zaplecze z garażami dla karetek.
Nikt w Urzędzie Miejskim nie potrafił nam odpowiedzieć, czy
rozbudowa pogotowia nie jest sprzeczna z miejscowym planem. Waldemar
Bojarun, rzecznik magistratu, nie widzi problemu. - Prezydent
podkreślał, że tamten konkurs był tylko wizją. Nigdy nie mówiliśmy,
kiedy zostanie zrealizowana. Jakbyśmy teraz wygonili pogotowie,
straszyłby tu pusty plac. Naszym priorytetem jest teraz przebudowa
przestrzeni między rynkiem a Spodkiem - wyjaśnia Bojarun.
Prof. Jerzy Witeczek z Wydziału Architektury Politechniki Śląskiej w
Gliwicach, który był jednym z jurorów konkursu, uważa, że miasto
popełnia błąd. - Po co było wydawać tyle pieniędzy na organizację
konkursu, skoro potem zarzuca się jego wyniki? Czy władza chciała
tylko odhaczyć problem, grać w pozory? Praca francuska miała dobre
rozwiązania urbanistyczne, a rozbudowa pogotowia przekreśla ideę
utworzenia placu miejskiego - mówi.
Architekt Oskar Grąbczewski, który był sekretarzem konkursu,
dodaje: - Sensem konkursów jest skonsumowanie ich wyników.
Wyrzucanie prac do kosza mija się z celem.
Źródło: Gazeta Wyborcza - Katowice
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: ...cisza w Gazecie...?
...cisza w Gazecie...? Ze Słowa Polskiego:
"Prawie sto grobów
Niespodziewane odkrycie na terenie budowy biblioteki uniwersyteckiej
Cmentarz sprzed 500 lat odkryli archeolodzy w wykopie pod nowy gmach
biblioteki uniwersyteckiej. To jedno z największych wykopalisk ostatnich lat
we Wrocławiu.
Archeolodzy na razie odkopali 90 grobów. Spodziewają się jednak, że na
cmentarzu pochowanych jest znacznie więcej średniowiecznych wrocławian.
Według naukowców, dzięki odkryciu, poznamy lepiej średniowiecznych wrocławian.
Miejsce średniowiecznego pochówku odnaleziono kopiąc fundamenty pod
uniwersytecki budynek przy ul. Wyszyńskiego, koło mostu Pokoju, obok
Instytutu Chemii. Dotychczas odkryto 90 grobów. Pochowani są w nich dorośli i
dzieci. Wszystkie szkielety oraz trumny zachowały się w idealnym stanie.
Archeolodzy wczoraj znaleźli m.in. relikwiarz szklany, a wcześniej fragmenty
zbroi i bransoletę żelazną. - To cmentarzysko miejskie, chowano tu wszystkich
mieszkańców - mówi dr Aleksander Limisiewicz z Instytutu Archeologii U Wr. -
Poznajemy miasto, które tu było 500 lat temu
Nie wspominały żadne źródła
- Archeolodzy poszukiwali miejsca pochówku związanego z katedrą - mówi prof.
Jerzy Piekalski, dyrektor Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego. -
Jednak przy świątyni takiego miejsca nie znaleziono. Natomiast o tym
cmentarzu nie wspominały wcześniej żadne źródła pisane.
Cmentarz znajdował się na istniejącej kiedyś wyspie Zatumskiej. Kiedyś od
Ostrowa Tumskiego oddzielała ją Odra. Dziś tędy przebiega ul. Wyszyńskiego.
Cmentarz był ograniczony jednym z brzegów wyspy.
- Odsłoniliśmy dopiero 150 metrów kwadratowych - mówi dr Aleksander
Limisiewicz . - Odkopujemy groby na trzech poziomach. Spodziewamy się, że w
głąb dawnej wyspy może być więcej trumien. Powinna znajdować się także
kaplica cmentarna.
Kim oni byli
Archeolodzy ustalają położenie poszczególnych grobów za pomocą radaru. Po
określeniu miejsca znaleziska, ręcznie, drobnymi narzędziami - haczkami
ogrodowymi i szpachelkami budowlanymi odgrzebują kolejne fragmenty. Po
przebadaniu szczątek będzie można określić budowę zmarłego, wzrost oraz wiek.
- Bardzo dużo odkryliśmy grobów dzieci - mówi Aleksander Limisiewicz. - To
pokazuje, jak dużo 500 lat temu umierało najmłodszych wrocławian. Przyczyną
nie była jakaś epidemia. Taka była wtedy norma. Śmiertelność dzieci i
niemowląt wynosiła 40-50 proc.
Do badań przekazane będą także trumny. Dzięki nim dokładnie poznamy nawet
datę pochówku. To pozwoli poznać także demografię średniowiecznego Wrocławia.
Już dziś naukowcy podają, że w tym miejscu wrocławianie byli chowani między
1300, a 1550 rokiem. Trumny były robione na wymiar, a niektóre drążono z
kłody drzewa. Na wieczną wędrówkę zmarły był wyposażany jedynie w osobiste
drobiazgi.
Co z biblioteką
Wczoraj władze uczelni zwołały konferencję prasową. Zapewniły podczas niej,
że prace archeologiczne nie wpłyną na termin oddania biblioteki do użytku.
Budowlańcy zakończą roboty w czerwcu 2006 roku, potem przez pół roku
biblioteka będzie wyposażana w sprzęt, a przez następny rok potrwa
przeprowadzka. Do nowego budynku trafią książki z trzech innych
uniwersyteckich bibliotek. Razem 4 mln woluminów.
Całość będzie kosztować 184 mln złotych. Jak szacują naukowcy, w zależności
od wielkości odkrycia, za prace archeologiczne trzeba będzie zapłacić
kilkaset tysięcy złotych. Pieniądze na "niespodziewane okoliczności"
zarezerwowane są w budżecie budowy.
Piotr Zarzycki
09. Września 2003 21:14"
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: Na Uniwersytecie Zielonogórskim redukcja etatów
docelowe zwolnienie 100 osób z administracji, to sztuczka piarowska, którą
wymyślono by podnieść notowania Osekowskiego.
1) konstruuje się wrażenie, że rektor jest oszczędny.
Faktycznie żadna to oszczędność, bo ci ludzie zarabiają maks 2000 netto -
zakład, że z administracji nie polecą kierownicy (zarabiający więcej), tylko
szaraczki. Prosty rachunek: Osękowski zarabia 15.000 pln miesięcznie (podstawa)
dodajcie do tego dodatki za lata pracy i inne, a się okaże, że gdyby sam - jako
rektor - zrezygnował z połowy swojego uposażenia, wówczas oszczędności byłyby
równe tym, które wynikną z redukcji etatów administracyjnych.
2)od lat UZ ma problem z administracją. pracownicy dydaktyczni - ci młodsi -
mieli pretensję, że administracja zarabia więcej niż oni.
takie wpisy można sobie przeczytać w komentarzach pod publikacją GW o tym, jak
to Osękowski ujawnił pensje pracowników. warto dodać, że rektor sprytnie ujawnił
pensje tylko pracowników dydaktycznych.
zrobił to bardzo sprytnie przedstawiając liczby za pomocą tzw. "widełek". dzięki
temu nie bardzo wiadomo ile osób zarabia 15 tys. / rok, a ile 40 tys. (ale to
inna sprawa).
planując tzw. przewietrzenie administracji Osekowski nie rozwiązał problemu
struktury biurokratycznej, ale sprytnie pogłębił podział wenątrzuniwersytecki
na: dydaktyków i administrację, dodatkowo antagonizując te grupy. dzięki temu
sam pozostaje poza tym konfliktem - (raz ujawni pensję jednych, raz zwolni
drugich, ale sprawiedliwie, na zasadzie: jednym w łeb i drugim w łeb)
3)Za chwilę po cichu, kiedy wybudują nowy gmach biblioteki (o ile go wybudują)
zatrudnionych zostanie kolejnych kilkudziesięciu pracowników administracji.
dlatego należy wstrzymać się ze spontanicznymi głosami poparcia w stylu: "brawo
rektor! niech żyje!"
takich okrzyków JM Osekowski nasłuchał się w trakcie pochodów pierwszomajowych
i pewnie ma ich dość.
warto jednak mieć każdorazowo na uwadze to, że osękowski jest przede wszystkim
politykiem, że rektorowanie to polityka, a polityka, to jak pisał Clausewitz:
wojna prowadzona przy użyciu innych środków na innym polu walki.
na jednym z frontów w tym przypadku strony zostały wyraźnie oddzielone okopami i
zasiekami: administracja vs. dydaktycy, podział ustalony, ale co najważniejsze -
Osekowski pozostaje poza tym podziałem, będąc po trosze dobrym dla każdej ze
stron i zdaje się o to chodziło Osękowskiemu. pozostać poza konfliktem, ale
jednocześnie mieć wpływ na jego przebieg, kontrolować.
A zewnątrz sprawia wrażenie Pana, który sprawnie zarządza firmą. Bo dzisiaj
nikogo nie dziwią zwolnienia. przecież jest kryzys. za chwilę jednak, kiedy
zacznie zatrudniać nowych pracowników administracji, to także otrzyma z zewnątrz
pochwały, jako ten, który w obliczu kryzysu rozwija firmę, inwestuje w ludzi,
zatrudniając dziesiątki osób na stanowiska administracyjne.
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: dlaczego Szczurek nie lubi zieleni?? <<-- Gdynia
Szanowna Pani Rzecznik,
Pozwolę się odnieść do Pani uwag:
>Ci, którzy na tym forum tak mocno protestuja przeciw planowanemu centrum -
czyli bardzo istotnych dla powstania rzeczywistego city gmachów w Gdyni,
powinni pamietać, że przed wojna, kiedy dopiero powstawała Gdynia, planowano w
tym miejscu Forum Morskie m.in. z wielką bazyliką i ratuszem. Tak,tak - w tym
własnie miejscu! Tereny zielone w Gdyni, ale przeciez - nie były to parki -
istniały w sródmiesciu przez lata dlatego, że w ciagu ledwie kilkunastu
przedwojennych lat (od 1926 do 1939 r) po prostu nie zdążono zbudowac wielu
zamierzonych inwestycji. Zwłaszcza tych o charakterze publicznym. Po wojnie
prywatni właściciel zaś byli ubezwłasnowolnieni.<
Otóż, dlaczego niby plan zagospodarowania przestrzennego sprzed wojny ma być
święty. Dobrze Pani wie, że projekty i plany się zmieniają o wiele częściej i
nie to jest powodem Waszych inwestycji, że przed wojną były takie plany. Pisze
Pani o ubezwłasnowolnieniu właścicieli przedwojennych. Pytam się zatem, czy
teren Skweru Plymouth oraz Rady Parku Europy były terenami prywatnymi i obecnie
znaleźli się prawni spadkobiercy, którzy chcą te tereny przekazać pod zabudowę?
>Niech buduje. Niech miasto sie rozwija, zmienia, pieknieje.
Gdynia ma bardzo duzo zieleni, zwłaszcza tej naturalnej, która jest pod scisła
ochrona (Trójmiejski park Krajobrazowy, rezerwaty przyrody, parki takie jak na
Kamiennej Górze, na Bulwarze Nadmorskim, na Skwerze Kościuszki, w Kolibkach i
inne). Z każdego miejsca w sródmiesciu - blisko jest do tej zieleni. I na
pewno bedzie jej nadal pod dostatkiem.<
Tego nie byłbym wcale tak pewien. Wprost przeciwnie. Trójmiejski Park
Krajobrazowy jest zewsząd coraz szybciej zabudowywany oraz przecinany (na razie
tylko Trasa Kwiatkowskiego). W końcu, z braku miejsc potrzebnych dla tzw.
rozwoju gospodarczego i wszelkiego rodzaju inwestycji trzeba będzie się wziąć
za TPK, jak ma to obecnie miejsce w Zielonej Górze, choć nie jest to park
krajobrazowy, ale problem ten sam.
Wciąż słyszę głosy, że zieleni mamy dużo, człowiek i gospodarka są
najważniejsze, a zabudowanie parków czy otuliny Trójmiejskiego Parku
Krajobrazowego przyrodzie nic nie zaszkodzi. Pani wybaczy, ale jest to wg mnie,
typowo antropocentryczne myślenie i działanie, nie mające na celu ochrony
przyrody i pozostawienia jej jak najwięcej dla przyszłych pokoleń, ale powolne
jej wydzieranie dla celów gospodarczych. Proszę również przekazać wszystkim
ludziom starszym, którzy kochają zanikającą gdyńską zieleń, aby udali się do
lasu przy Działkach Leśnych i tam mogą spokojnie przecież spacerować.
>Bo wspólczesnie projektanci - inaczej niz to było w naszym kraju jeszcze
kilkanascie lat temu - uwzgledniaja zieleń, jako nieodzowny element urody
otoczenia osiedli czy wszelkich innych budowli. Jakoś dziwnie spokojna jestem,
że jesli powstanie na części dziejszego parku Rady Europy piekny gmach
biblioteki, to bedzie ona otoczona niemniej piekna, projektowana przez
fachowców zielenią.<
No tak, szczególnie Dąbrowa i inne wyrastające jak grzyby po deszczu osiedla,
gdzie parkingi ważniejsze są od placu zabaw dla dzieci, o klombach i trawnikach
już nie wspomnę, a każą przestrzeń wykorzystuje się pod zabudowę. A dawniej za
komuny budowano takie osiedla jak Przymorze, Zaspa, gdzie bloki usytuowane są w
znacznej odległośći, nie do pomyślenia dzisiaj, które teraz mają o więcej
zieleni, trawników placów zabaw i wszystkiego potrzebnego do oddechu, aniżeli
molochy w stylu Dąbrowy, Fikakowa czy powstających gett dla bogaczy. No tak,
ale to była ta paskudna komuna. I dlatego nie jestem wcale spokojny o zieleń
obok gmaszyska na miejscu Parku Rady Europy, bo będzie jej tyle co kot
napłakał. Zresztą kto to widział, żeby budować w Parku.
Dlaczego Państwo nie chcecie przyznać, że zieleń ani przyroda Was nie obchodzi,
ale jedynie biznes i inwestycje. Przecież i tak otrzymalibyście poparcie wielu
ludzi, dla których ludzie wrażliwi na zieleń, przyrodę to grupka zawistnych
ekooszołomów. Jest wielu ludzi, którzy też patrzą na teren jedynie przez
pryzmat inwestycji i betonu. A tak będzie się Wam zawsze przyczepiać łatkę
hipokrytów.
Nie jestem mieszkańcem Gdyni, więc można powiedzieć, że nic mi do tego, ale nie
mogę obojętnie przejść obok tego co się ma dziać w Gdyni. Płakać człowiekowi
się chce jak widzi co ma się stać z tym pięknym miastem. Mam nadzieję że
mieszkańcy Waszego miasta przyjdą po rozum do głowy, wyciągną wnioski i staną
się bardziej aktywni.
Szkoda zieleni w Gdyni. Szkoda przyrody w ogóle, która dzisiaj przegrywa z
ludzką chciwością.
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: DO REDAKCJI GW, czyli działka tpsa
Od czego to się zaczęło Wklejam fragmenty artykułu ”Numer z biblioteką” autorstwa Andrzeja Niziołka, z
13 marca 1999 roku, którym rozpoczęła się ”sprawa gruntów dla biblioteki”.
- W latach 70. potrzebowaliśmy terenu w mieście pod budowę Miejskiego Centrum
Telekomunikacyjnego. Dążyłem do elektronizacji. W gmachu przy ul. 23 Lutego
brakowało powierzchni na rozbudowę urządzeń - opowiada Antoni Karwacki, w
latach 1975-91 dyrektor poznańskiego okręgu Poczty Polskiej i Telekomunikacji. -
Władze miasta przedstawiły nam kilka lokalizacji, m.in. przy ul. Solnej.
Wybraliśmy teren przy Al. Marcinkowskiego, bo tu przyszły budynek Centrum
najbardziej znajdował się w „centrum miedzi".
Co to znaczy? Według Karwackiego inwestycji nie można było umieścić na
peryferiach miasta, bo w Centrum Telekomunikacyjnym musiały schodzić się
ogromne ilości kabli (miedzi), a doprowadzenie ich tam znacznie podniosłoby
koszty. - Poza tym lokalizacja w środku Poznania była atrakcyjna dla ówczesnych
decydentów w Warszawie, u których miałem starać się o pieniądze - tłumaczy.
Jak doszło do projektu wspólnej inwestycji z Biblioteką Raczyńskich przy Al.
Marcinkowskiego? - Poczta Polska i Telekomunikacja była tak silna, że mogliśmy
zlekceważyć Bibliotekę i jej potrzeby. Miasto by się ugięło, bo nie miałoby
telefonów - mówi Karwacki. - Szukałem jednak kompromisu z Biblioteką: Poznań to
moje miasto, jest mi drogie, czuję je dobrze. Spotkaliśmy się z dyrektorem
Dembskim i ustaliliśmy, że budujemy wspólnie: i Bibliotekę, i Centrum.
Był początek lat 80. Projekty architektoniczne wykonało na koszt Poczty
Polskiej Biuro Projektów Budownictwa Przemysłowego. Nowy budynek Biblioteki
miał przylegać do Centrum Telekomunikacyjnego, ze starym gmachem Raczyńskich
łącząc się za pomocą przejścia - jak planowała w latach 60. odbudowująca
Bibliotekę Czarnecka. - Ale wtedy zaczęły się schody, bo miasto było za, ale
nie miało pieniędzy na nowy gmach Biblioteki - relacjonuje Karwacki. - By nie
zamknąć przed nią szansy, a jednocześnie nie wstrzymywać budowy naszego
Centrum, zaproponowałem inne wyjście: my będziemy inwestorem łącznym i na nasz
koszt dociągniemy gmach Biblioteki do przyziemia. Na dalszą budowę będą musieli
szukać środków sami. Poczcie pieniądze zostaną zwrócone później. Dembski na to
szedł, bo widział w tym swoją szansę. "Chłopie, jeśli ty mi nie pomożesz, nowej
biblioteki nigdy nie będzie" - mówił. Przyjął metodę faktów dokonanych i miał
rację - opowiada Karwacki.
Inwestycja ciągle jednak się opóźniała. Nigdy nie została rozpoczęta. - Dwa
razy mieliśmy dostać pieniądze z Warszawy, ale nigdy nie było spełnionych
wszystkich warunków: urbaniści czy architekci ciągle chcieli, żebyśmy w
projekcie coś poprawiali. Nie było osoby, która by zdecydowała: tak budujemy.
Kiedy w końcu miałem już nóż na gardle, przyszedł rok 1989, świat się otworzył.
Mieliśmy dostęp do nowoczesnych technologii elektronicznych, a te nieustannie
się miniaturyzują.
Zaczęliśmy współpracę z Alcatelem i w 1991 r. zainstalowaliśmy nową centralę w
budynku przy 23 Lutego. Budowa budynku przy Al. Marcinkowskiego nie była już
tak natychmiast niezbędna.
Gdybym wiedział
- Panie wojewodo, dlaczego podpisał Pan dokument przekazujący w wieczyste
użytkowanie Telekomunikacji tereny przy Al. Marcinkowskiego, które Edward
Raczyński kupił niegdyś dla Biblioteki Raczyńskich? - spytałem Włodzimierza
Łęckiego, wojewodę poznańskiego w latach 1990-97.
- Ja podpisałem?
- Tak, w 1993 roku. Telekomunikacja zamierza zbudować na tyłach Biblioteki
Raczyńskich biurowiec z Centrum Telekomunikacyjnym, co tym samym przekreśla
możliwości rozbudowy Biblioteki.
- Szkoda, że nikt mi tego nie uświadomił. Nie pamiętam o tym. Podpisywałem
nieraz dziennie kilkanaście decyzji komunalizujących grunty skarbu państwa.
Gdybym wiedział, co podpisuję, na pewno bym nie podjął takiej decyzji. Wyrażam
ubolewanie, że tak się stało. Wtedy uwłaszczaliśmy wiele przedsiębiorstw, które
potem się prywatyzowały i sprzedawały nieruchomości, które uzyskały. Myślę, że
z dzisiejszej perspektywy to były błędne decyzje. Ale dlaczego władze Poznania
nie wystąpiły z wnioskiem o komunalizację tego terenu?
- Nie wiem.
- Poznański oddział Telekomunikacji Polskiej jest silnie związany z regionem.
To patriotyczna firma. Proponowałbym miastu i Bibliotece rozmowy z nią. Myślę,
że można dla Biblioteki Raczyńskich coś wynegocjować.
pozdrawiam
Błażej Wandtke
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: Donosy #2572, 1999-06-14 15:58 GMT
******* ***** ** ** ***** ***** ** ** ** ** ** ** *** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** **** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** ** * ** ** ** ***** ** ** ** ** ** ** ** **** ** ** ** **** ** ** ** ** ** *** ** ** ** ** ** ******* ***** ** ** ***** ***** ** DZIENNIK LIBERALNY nr 2572 Poniedzialek, 14 czerwca 1999 ISSN 0867-6860 =-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-= Redakcja: Lena Bialkowska (naczelna), Michal Jankowski, Michal Pawlak, Ksawery Stojda (zalozyciel). Dzial kolportazu: Przemek Klosowski Listy: c/o Michal Jankowski, Holowki 3 m.54, 00-749 Warszawa E-mail: <Donosy-Redak@fuw.edu.pl Copyright (c) 1999 by Michal Jankowski =-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-= Papiez jeszcze w piatek m.in. poswiecil nowy gmach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, w sobote byl w Sandomierzu (gdzie mowil o obronie "czystosci progow domowych" - czystosci obyczajow) i Zamosciu, a w niedziele odprawil msze w Warszawie - po 20 latach znow na placu Zwyciestwa/Pilsudskiego (gdzie ustawiono zupelnie inny oltarz, ale ten sam wielki krzyz, co wtedy). W kazaniu Jan Pawel II wielokrotnie wracal do tamtych chwil i wypowiedzianych wtedy slow: "Niech zstapi Duch Twoj i odnowi oblicze ziemi! Tej ziemi!", mowiac: "Jakze dzis nie dziekowac Bogu za to wszystko, co na przestrzeni ostatnich 20 lat odczytujemy jako Jego odpowiedz na nasze wolanie". We mszy, podczas ktorej Papiez beatyfikowal 108 meczennikow z czasow II wojny swiatowej, uczestniczylo okolo miliona osob. Tego samego dnia Papiez modlil sie jescze w Radzyminie na cmentarzu poleglych w wojnie z bolszewikami i odprawil Liturgie Slowa przez katedra sw. Michala i Floriana na warszawskiej Pradze. Z Warszawy Jan Pawel II odjechal (helikopter uziemila mgla) do Lowicza. Naczelny rabin Polski podczas spotkania z Papiezem w gmachu sejmu poprosil w dosc skandalicznej formie ("niech pan papiez powie swoim ludziom...") o usuniecie z Oswiecimia ostatniego ze znajdujacych sie tam krzyzy. Od wystapienia rabina Joskowicza od razu odcial sie Zwiazek Gmin Wyznaniowych Zydowskich, a sam rabin nie jest juz naczelnym rabinem (choc to podobno bez zwiazku i bylo zaplanowane wczesniej). Rozmowy pielegniarek z rzadem kolejny raz skonczyly sie na niczym. Rzad mowi, ze pieniadze przekazal, i ze robi co moze, zeby niezalezne i samorzadne zaklady opieki zdrowotnej przeznaczyly je na place, a nie na cos innego... Pielegniarki chca gwarancji i zapowiadaja eskalacje protestu - okupacje kas chorych. Rzad omawial projekt reformy podatkow. Juz ogloszono, ze projekt przyjeto, potem rzecznik rzadu odwolywal. Dalsze obrady w tym tygodniu. Specjalne Stefy Ekonomiczne beda stopniowo "wygaszane". Nowe zezwolenia dla firm beda wydawane tylko do konca 2001 r. (w czesci stref do konca 2000 r.), a nowych stref juz nie bedzie. Wiadomo, ze SSE bardzo nie podobaja sie Unii Europejskiej. NBP zapowiada calkowite uwolnienie zlotowki w ciagu roku. W tej chwili kurs rynkowy nie moze sie roznic od oficjalnego parytetu (zmienianego metoda "pelzajacej dewaluacji") wiecj niz o 15%. Prawdziwy krokodyl pojawil sie w okolicach Jeziora Bialego kolo Wlodawy. Prawdopodobnie gad zostal przemycony do kraju do prywatnej hodowli, a gdy stal sie zbyt duzy (swiadkowie mowia o 1.5-2 m) - wyrzucony do lasu. Lesnicy, policja i naukowcy zastawiaja pulapki - na razie bez skutku. Wiadomo, ze zimy zwierze nie przezyje. Zapowiadano korki na ulicach a tymczasem w dniach wizyty Papieza po Warszawie (z wyjatkiem ulic, ktorymi jezdzil Jan Pawel II) mozna bylo poruszac sie latwiej, niz kiedykolwiek. Chyba glownie dlatego, ze wiele zakladow pracy zrobilo sobie wolne, ludzie zostawili samochody w domu, a ZTM wyslal na ulice wszystkie tramwaje i autobusy, jakie mial... Sport Pilkarski Puchar Polski zdobyla druzyna Amica Wronki (1:0 z GKS Belchatow). Pogoda W sobote duszny upal (w Sandomierzu zaslablo 400 osob), tylko na zachodzie kraju zimniej, w niedziele dla Warszawy zapowiadano prawie 30 stopni, ale na szczescie bylo tylko 20 stopni i dosc pochmurno. Dzis znow cieplej - front co sie przesunie, to wraca. +-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+ Wszystkie prawa zastrzezone. Regularna redystrybucja bez zgody redakcji zabroniona. Dopuszczamy obrot pojedynczymi numerami archiwalnymi. Prenumerata: na zyczenie. Dystrybucja: automatyczna lista dystrybucyjna e-mail oraz Usenet news: pl.gazety.donosy Zamowienia prosimy przysylac na adres <listp@fuw.edu.pl podajac jako tresc listu (nie w naglowku) linie: subscribe Donosy-L Imie Nazwisko Zamowienie musi byc wyslane z adresu, na ktory prenumerata jest zamawiana. W przypadku trudnosci w zapisaniu sie na liste prosimy o kontakt na adres redakcji. Archiwum: http://info.fuw.edu.pl/donosy +-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+- koniec numeru 2572 -+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: 11.10.1944: rozkaz Hitlera o zburzeniu Warszawy.
11.10.1944: rozkaz Hitlera o zburzeniu W-wy - 2. Mimo powyźszych uwarunkowań, w swoim ogólnym zakresie, rozkaz Hitlera o
zniszczeniu Warszawy został wykonany skrupulatnie i precyzyjnie.
Jednak SS-Obergruppenfuhrer Erich von dem Bach (dowódca wojsk zwalczających
Powstanie Warszawskie) już nie zajął się wykonaniem rozkazu likwidacji miasta
(wkrótce po kapitulacji Powstania został odkomenderowany do Budapesztu).
Odpowiedzialność za całość akcji zniszczenia Warszawy przejęły okupacyjne
władze cywilne przy pełnej współpracy jednostek policji, SS i armii. Całością
działań kierował dowódca SS i Policji na tzw. dystrykt warszawski, Paul Geibel,
podlegający bezpośrednio Himmlerowi. Utworzono specjalny sztab do niszczenia i
rabowania miasta, tzw. Raumungsstab, mieszczący się u wylotu ulicy Wolskiej.
Wykonawcami akcji były specjalne oddziały niszczycieli, tzw. Sprengkommando i
Vernichtungskommando. Dowódcą oddziałów burzycieli był gen. Policji Schmelcher.
Szczególnie "zasłużyli się" w niszczeniu miasta jego podkomendni: majorowie
policji Wenger, Schulz i Sarnow (dowódca jednostki minerskiej).
Niszczenie odbywało się według bardzo precyzyjnych założeń. Najpierw plądrowano
kwartały domów, potem do akcji przystępowały grupy podpalaczy (saperów), które
traktowały miotaczami ognia mniejsze domy, a zaminowywały i wysadzały w
powietrze większe obiekty. Po kilku dniach oddziały te jeszcze raz przechodziły
tymi samymi ulicami i niszczyły wszystko, co jeszcze ocalało.
Niemcy sami upajali się swoimi niszczycielskimi "osiągnięciami". Żołnierze robi
sobie "pamiątkowe" fotki na tle zniszczonych zabudowań. Zachowało się np.
zdjęcie zadowolonych wojaków pozujących na tle zburzonego kościoła św.
Aleksandra na placu Trzech Krzyży. Zachowywali się zupełnie tak, jak np.
współcześni turyści pozujący na tle Pałacu Dożów w Wenecji!
Szczytem cynizmu było to, że Niemcy prowadzili też "dokumentację" swojej
haniebnej akcji. Zajmował się tym np. niejaki Alfred Mensebach, architekt,
członek Reichskammer der Bildenden Kunste (nazistowskiej instytucji sztuk
pięknych). Po wojnie odnaleziono tzw. archiwum Mensebacha, zawierające 137
zdjęć ukazujących sceny niszczenia miasta. Część fotografii robionych przez
Niemców było nawet... barwnych (!). Album Mensebacha zawierał także informacje
o odznaczonych za niszczenie Warszawy jego kolegach-podpalaczach, stąd znane są
ich nazwiska, takie jak Baumer, Sedlag, czy Krause.
Zniszczenia w Warszawie dokonane pomiędzy 11 października 1944 a 17 stycznia
1945, były olbrzymie. Prawdopodobnie przekroczyły straty poniesione przez
miasto podczas Powstania, sięgając 25-35% całości zabudowy. Trzeba pamiętać, że
w chwili kapitulacji Powstania, Warszawa ciągle jeszcze istniała jako zespół
urbanistyczny. Mimo wielkich strat powstałych w wyniku walk powstańczych, a
także wcześniejszego zburzenia getta i oblężenia miasta na początku wojny,
stopień zniszczenia tkanki miejskiej zapewne nie sięgał 50%.
Po upadku Powstania m.in. spalono gmach Biblioteki Krasińskich z cennymi
zbiorami archiwaliów, zniszczono Archiwum Miejskie i Archiwum Akt Nowych.
Wysadzono katedrę i kościół Jezuitów na Starówce, spalono kościół Reformatów na
Senatorskiej, Paulinów przy Nowomiejskiej, św. Barbary przy Nowogrodzkiej. 18
grudnia 1944 roku wysadzono w powietrze pałac Bruhla przy ulicy Wierzbowej
(najcenniejszy zabytek warszawskiego baroku – zniszczył go oddział mjra
Wengera), a 29 grudnia – pałac Saski (nieuszkodzony w Powstaniu). Niszczono
pomniki, elektrownię, filtry, wodociągi, sieć tramwajową. Dokonano ogromnych
zniszczeń całych kwartałów ocalałych kamienic w śródmieściu północnym i w
znacznej części południowego, a także na Woli i na Żoliborzu. Akcja trwała do
ostatniej chwili. Jeszcze w dniu 16 stycznia 1945 roku, gdy Wehrmacht już się
wycofywał z miasta, Niemcy zdążyli jeszcze podpalić zbiory Biblioteki
Publicznej przy ulicy Koszykowej! Żołnierze 1-ej Armii LWP, którzy pojawili się
tam w kilka godzin później, znaleźli już tylko wielki stos jeszcze gorących,
dymiących popiołów.
W styczniu 1945 roku procent całkowicie zniszczonych zabudowań Warszawy
wynosił, wg różnych szacunków, około 80-85%. Miasto już nie istniało jako
zespół urbanistyczny. Żadna stolica świata w historii nowożytnej nie poniosła
proporcjonalnie tak gigantycznych strat. W ogromnym stopniu – trzeba to jeszcze
raz podkreślić – nastąpiły one w wyniku rozmyślnej akcji, podjętej na mocy
decyzji politycznej, nie związanej w żadnym stopniu z potrzebami militarnymi
ani działaniami wojennymi.
Oznacza to, że za zagładę Warszawy pełną odpowiedzialność polityczną, moralną i
materialną ponosi państwo niemieckie. Które zresztą do dziś dnia nie dokonało
żadnej rekompensaty za zniszczenie przezeń z pełną premedytacją stolicy Polski.
Już nie mówiąc o moralnej hańbie spadającej na barki kraju ponoć
tak "cywilizowanego", "kulturalnego" i "europejskiego", a którego władze
państwowe, administracja i siły zbrojne dopuściły się aktu, który można
porównać jedynie z niszczycielską zawziętością starożytnych germańskich
barbarzyńców, którą już rzymski kronikarz Tacyt określił jako "furor
Teutonicus" (w swoim dziele pt. "Germania"). Ich niemieccy potomkowie w XX
wieku, owi nowożytni Hunowie, "godnie" nawiązali do barbarzyńskiej tradycji
swoich przodków.
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: pseudohistoryczny szajs usunonc/poprowic !
pseudohistoryczny szajs usunonc/poprowic ! www.raslaska.aremedia.net/index.php?option=com_content&task=view&id=359&Itemid=17
Spacerując po naszych miastach, miasteczkach i wioskach
niejednokrotnie przechodzimy obok jakichś dziwnych pomników i tablic
ustawionych czy zawieszonych w dawnych latach, czasami informujących
o rzeczywistych wydarzeniach, a czasami wprowadzających w błąd
potencjalnych turystów (czy przewodników turystycznych). Część z
nich (tablic i pomników) została wpisana do rejestrów Wojewodów
Śląskiego i Opolskiego, w związku z czym podlega ochronie prawnej...
ale jedynie do czasu, aż na wniosek Urzędów Miast czy Gmin zostaną z
tego rejestru wykreślone. Dlatego proponujemy wykonać
prawdziwe "porządki wakacyjne", szczególnie że pogoda wręcz zachęca
do tego. Jeśli nawet w trakcie tego „przeglądu pomników i tablic
pamiątkowych” pominąć te, które mówią o „odwiecznej polskości
Śląska”, „powrocie do Macierzy” czy upamiętniają „bojowników o
wolność Śląska” (swoją drogą kto by pomyślał, że władze
socjalistycznej Polski upamiętnią ludzi, których sami zaciekle
zwalczali) to i tak pozostanie nam wiele ciekawostek nie wiadomo co
upamiętniających.
Do najdziwniejszych z nich na terenie województwa śląskiego należą
między innymi:
W Bytomiu:
Nr 5/10 Tablica na budynku, w którym w latach 1869-1932 mieściło się
wydawnictwo Drukarnia Polska oraz liczne polskie organizacje
społeczne i kulturalno-oświatowe. W latach 1932-39 pierwsze Polskie
Gimnazjum na ziemiach zagrabionych przez Niemców; Bytom, ul.Aleja
Legionów 49
Naprawdę dość trudno określić kiedy Ziemia Bytomska została
zagrabiona przez Niemców i komu. Cesarstwo Niemieckie otrzymało tę
ziemię jako część składową Królestwa Pruskiego. Królestwo Pruskie
wcześniej zdobyło zbrojnie ten kawałek gruntu w wojnie z Austrią,
jednak słowo zagrabione oznaczałoby że poprzedni właściciel nigdy
nie zgodził się na fakt zbrojnego zajęcia swojej własności.
Tymczasem Wojny Śląskie, w wyniku których nastąpiła zmiana
przynależności państwowej, zostały zakończone układami pokojowymi w
wyniku których ludność Śląska została zwolniona z hołdu Cesarzowi
Austrii, a złożyła go Królowi Prus. Spróbujmy więc cofnąć się dalej
wstecz. Austria przejęła tę ziemię od Czech, ale nie w wyniku
podboju, a niejako naturalnie, skoro Cesarz był równocześnie jako
Król Czeski panem feudalnym śląskich książąt. Zresztą sam Cesarz
również wśród wielu tytułów posiadał tytuł Dux Silesiae. Wcześniej
jak wiemy z historii Śląsk był terenem spornym pomiędzy Polską a
Czechami, ale spór ten zakończył się ugodą, w wyniku której Król
Polski po wsze czasy zrzekł się praw do Śląska. Aby tablica nadal
mogła spełniać funkcję informacyjną należy na niej zmienić drugie
zdanie na następujące: „W latach 1932 – 39 Gimnazjum Polskie”.
Nr 5/37 Tablica pamiątkowa z okazji 30-lecia PRL ; Bytom, Pl.Jana
III Sobieskiego, Miejska Biblioteka Publiczna
W tym wypadku na samej tablicy jest jedynie informacja, że z okazji
30 lecia PRL społeczeństwo Bytomia wybudowało gmach biblioteki. Sama
tablica nie jest więc upamiętnieniem PRL (jak chciałby nam wmówić
urzędnik, który dokonywał wpisu) a jedynie zwykłym aktem erekcyjnym.
Tablica ta sama w sobie nie razi zbytnio – razi natomiast
umieszczenie jej w wykazie wojewody.
W Chorzowie
Nr 6/30 Tablica upamiętniająca Franciszka Brzozowskiego, Floriana
Simona, Piotra Szymałę, Jana Wilka, Teodora Nowoka i Józefa Szlauera
uczestników II Powstania Śląskiego. Tablica na budynku, w którym
zginęli 22 sierpnia 1920 roku walcząc z pruskim zaborcą o wyzwolenie
polskiej ziemi; Chorzów Batory, ul.Ratuszowa 2, dawny ratusz w
Hajdukach Wlk.
Kiedy Król Pruski w wyniku Wojen Śląskich stał się władcą Śląska,
nie stał się jego zaborcą. Zresztą w tym okresie Hajduki nie
należały do Polski, więc pisanie o „wyzwoleniu polskiej ziemi”
sugeruje, że powstańcy śląscy walczyli o wyzwolenie Wielkopolski
(która w sierpniu 1920 roku należała już do Polski) czy Gdańska. Aby
tablica nadal upamiętniała poległych, nie wprowadzając jednak w błąd
wystarczy usunąć sporny fragment opisu.
W Gliwicach
Nr 12/07 Tablica upamiętniająca 3 rocznicę wyzwolenia przez Armię
Czerwoną Gliwic spod okupacji hitlerowskiej; Gliwice, Rynek
Za każdym razem człowiek dowiaduje się czegoś ciekawego. Tym razem
któryś z aparatczyków partyjnych ustalił, że miasto, które przed
wojną należało do Niemiec zostało wyzwolone spod okupacji przez
Armię Czerwoną. Dla miasta tego okupacja zaczęła się dopiero w
momencie wkroczenia czerwonoarmistów. Na tej tablicy nie można nic
poprawić.
W Kuźni Raciborskiej
Nr 17/25 Tablica na budynku, w którym w latach niewoli 1923-26
mieściła się szkoła polska; Kuźnia Raciborska-Turze,Szkoła
Podstawowa
Podobnie jak w przypadku miasta Bytom tak i w przypadku Turza trudno
jest mówić o „latach niewoli”, szczególnie w latach 1923 – 26. Aby
tablica mogła nadal pełnić swoją funkcję wystarczy na niej wykreślić
tylko jedno słowo „niewoli”.
Przejrzyj resztę wiadomości
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plorientmania.htw.pl
Strona 2 z 2 • Wyszukano 101 wyników • 1, 2
|
|
Cytat |
Diabeł: wielki, czarny znak zapytania. Napierski Stefan Debiutuje się do samej śmierci, a i śmierć jest też debiutem. Aleksander Kumor Dla konserwatysty refleksja nad podstawami własnego światopoglądu jest rodzajem profanacji tak samo jak konieczność udowadniania egzystencji Boga jest estetycznym zgorszeniem dla każdego prawdziwie wierzącego; jest wyprowadzaniem irracjonalnej wartości na poziom racjonalny, desakralizacją boskości, której odebrany zostaje urok tajemniczości, bez której nie można pewnie stawić czoła lewicowym czcicielom diabła na ich polach bitewnych rozumu. Georg Quabbe Dlaczego tak często ludzie, dla których bardzo dużo zrobiłeś, ciężko się na ciebie obrażają? Może dlatego, że przypominasz im o ich słabościach. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia Aby uwierzyć w drugiego człowieka, należy najpierw uwierzyć w siebie. Żyć w harmonii ze światem widzialnym i niewidzialnym. Odnaleźć prawdziwe oblicze Boga. . . Ale czy miłość jest w stanie uchronić przed samotnością? Nie zapominajmy, że "Bóg ukrył piekło w samym sercu raju". Paulo Coelho
|
|