|
Oglądasz wypowiedzi znalezione dla hasła: głos znad niemna
Temat: Białoruś: CKW nie wyklucza aresztowania Milinki...
Związek Polaków prześladowany w Polsce Film został zmontowany, role odegrane, nagrody rozdane, wyroki wydane.
Niemniej jednak pytanie zostaje bez odpowiedzi, kto zamówił ZPB, a raczej
Polaków na Białorusi?
„Głos znad Niemna”, nr 8 24.02.2006
sowa.beeplog.de/17379_83337.htm
Związek Polaków na Białorusi jest społeczno-kulturalnym zjednoczeniem, działa
według statutu, nie wtrąca się do polityki i prowadzi działalność wyłącznie
kulturalno-oświatową. Nasza praca polega na przeprowadzaniu różnorakich
przedsięwzięć, takich jak — święto poezji polskiej, tradycyjne konkursy
piosenki polskiej, dzień niepodległości, uroczystości poświęcone pamięci
naszych rodaków, spotkania opłatkowe, przegląd zespołów kolędniczych, zawody
sportowe, konkursy i zabawy młodzieżowe, organizujemy również prace
stowarzyszeń według zainteresowań i wiele innych.
Zdawałoby się nikomu nie przeszkadzamy, a w szczególności politykom polskim,
ponieważ jesteśmy rodakami i nie ponosimy winy, że los nas rozdzielił i
otrzymaliśmy przydomek „zza Buga”. W rzeczywistości w ub.r. znowu, jak po
wojnie, zostaliśmy podzieleni na „uciśnionych” i „upolitycznionych”. Do
ostatnich zaliczono dyrekcje szkół z polskim językiem nauczania w Grodnie i
Wołkowysku, nauczycieli języka polskiego, działaczy ZPB, ich dzieci, a nawet
wnuków, redaktorów polskich pism „Głos znad Niemna” i „Magazyn Polski”,
sportowców, akowców i Sybiraków i wielu innych. Wszyscy wymienieni wyżej oraz
ci, którzy poświęcili się sprawie odrodzenia świadomości narodowej i kultury
polskiej, mają zakaz wjazdu do Macierzy na okres trzech lat, z hańbiącym
określeniem „niebezpieczny dla Państwa Polskiego”. Warto zwrócić uwagę na to,
że zakaz dotyczy nie jednej, nie dwóch osób, nie dziesięciu, a około 50
osób! Podział został dokonany jeszcze w kwietniu, kiedy nijaki Poczobut,
raptem wielki „działacz” ZPB, mówił otwarcie wszem i wobec, że jeśli nie będą
po stronie Borys, będą dostawali zakaz wjazdu do Polski aż na 15 lat. Na
początku nie brano tego poważnie pod uwagę, nawet gdy straszył sędzinę podczas
rozprawy sądowej Andrzeja Dubikowskiego, redaktora „Głosu znad Niemna”. Trudno
było uwierzyć, że ktoś może w taki sposób karcić Polaków. Niemniej jednak
posłuchano ZPB, czyli Związek Poczobutów (Porzeckich) i Borysów. Uwzględniono
listę zakazanych, sporządzoną przez ww. i zakazy poleciały na głowy Polaków, a
listy sporządzano nadal, tylko zamiast 15 lat skazywano na trzy lata. Ludzie są
na tyle zastraszeni tymi groźbami, że nawet o swoich zakazach milczą, obawiają
się o dalszy los swoich bliskich. Więc kto kogo uciska?
Na czym ma polegać zagrożenie dla Państwa Polskiego ze strony absolwentów jego
uczelni wyższych, którzy powrócili do swoich miejsc rodzinnych, aby rzetelnie
pracować na niwie odrodzenia świadomości polskiej. Trzeba było zostać członkiem
ZPB, aktywnie działać w jej strukturach, aby potem dostać wyrok bez sądu na
podstawie pomówień, bo niektórzy mają chorobliwą wyobraźnię - wszędzie czai się
KGB, jeśli — przeciwko Borys, to znaczy jesteś w szeregach KGB. Nasuwa się
pytanie, w jakich szeregach więc są nasi wielcy „bohaterowie”. Może szykują się
oni do odwetu, czerwonego terroru, całkiem możliwe. Tylko że Białoruś nie jest
krajem bananowym i leży w centrum Europy. Toż tak ładnie padać na kolana i
płakać na zawołanie przed kamerą, robić zdjęcia, narzekać - istne kino. Być na
topie - jak narkotyk, tym bardziej, że jeszcze za to dają pieniądze.
Bardzo boleśnie przyjmują takie oskarżenia osoby, które były obywatelami Polski
i zostały pozbawione tego zaszczytu nie ze swojej winy oraz ci, którzy przeszli
przez obozy stalinowskie, nie doznali radości dzieciństwa i młodości, stracili
bliskie osoby i nie wiedzą nawet, gdzie są ich groby, stracili zdrowie, lecz
zachowali patriotyzm do Ojczyzny. Jako przykład można wymienić jedną z pań,
rodzinę której w 1952r. wywieziono do Kazachstanu - pięcioro małych dzieci,
zaznały głód, chłód i poniżenia. Ta pani ma pięć nagród Państwa Polskiego, a na
początku bieżącego roku otrzymała „szóstą” - „niebezpieczna dla Państwa
Polskiego” (zakaz wjazdu do Polski).
My, Polacy - obywatele Białorusi, liczba których wynosi ponad milion, nie
możemy zrozumieć, dlaczego wobec nas stosują metody z okresu stalinowskiego i
otwierają krwawiące rany i wspomnienia terroru żandarmerii politycznej.
Grupa bałaganiarzy, która nie jest zdolna do pracy społecznej, przyzwyczajona
do bezkontrolnego trwonienia pieniędzy polskiego podatnika i jednocześnie
okłamując go o swym ciężkim położeniu ze strony mniemanego ucisku przez reżim
państwowy, robi wiele zamieszania w relacjach polsko-białoruskich, umyślnie
wprowadza państwo polskie w błąd. Właśnie ta awanturnicza grupa podaje
tendencyjną, kłamliwą informację w mediach polskich o pozbawieniu ich
kierowania organizacją, omijając wszelką wzmiankę o konkretnej działalności na
rzecz odrodzenia tożsamości narodowej, kultury, języka.
Natomiast osoba, która na mapie nie potrafi wskazać Syberii, stoi na czele
organizacji zrzeszającej Sybiraków, otrzymała medal od rządu polskiego, a w
latach strasznego terroru stalinowskiego wchodziła w awangardę ruchu
komsomolskiego na Grodzieńszczyźnie. Ci, którzy przez ostatnie lata bawili się
w opozycjonistów, praktycznie nie uczestnicząc w życiu organizacji, a tylko
zakłócając normalny tryb jej pracy, nagle odbierają hołdy w rządzie polskim,
stają się „doradcami”, „ambasadorami”, nie dopuszczają do zwołania komisji do
zbadania afer finansowych i dokumentów dotyczących setek, a może i milionów
dolarów USA, które nie znajdują potwierdzenia w księgowości, właśnie oni mają
decydować o naszej łączności z Macierzą!?
Kłamstwo ma krótkie nogi — wcześniej czy później, ci co wierzyli „bohaterom”
będą musieli dokonać bilansu strat i zysku. Niestety, nie będzie on na ich
korzyść.
Zarząd Główny ZPB
sowa.beeplog.de/17379_83337.htm
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: Białoruś: prowokacja wobec Związku Polaków
Białoruś: prowokacja wobec Związku Polaków
Sława!
Białoruś: prowokacja wobec Związku Polaków
Siedziba Związku Polaków na Białorusi w Grodnie, przed budynkiem popiersie
Adama Mickiewicza
Fot. GRZEGORZ DABROWSKI/AGENCJA GAZETA
ZOBACZ TAKŻE
• Białoruś: "Głos znad Niemna" nie wydrukowany (27-05-05, 10:51)
• Związek Polaków na Białorusi obawia się milicji (15-05-05, 19:34)
• Łukaszenko rozprawia się ze Związkiem Polaków (13-05-05, 03:00)
Wacław Radziwinowicz, Grodno 06-06-2005, ostatnia aktualizacja 06-06-2005
20:18
Telewizja państwowa kłamliwie oskarżyła władze ZPB i naszego konsula w
Brześciu o sfałszowanie pisma Aliny Jaroszewicz, szefowej związku w obwodzie
brzeskim, w którym poskarżyła się na prześladowania ze strony KGB i milicji
W niedzielę wieczorem w cotygodniowym programie "W centrum uwagi" pierwszy
kanał telewizji pokazał reportaż Jurija Prokopowa pt. "Sfałszowanie Związku
Polaków". Widzowie dowiedzieli się z niego, że Romuald Kunat, polski konsul
generalny w Brześciu, pod koniec maja przyniósł Leonidowi Cuprikowi, zastępcy
przewodniczącego obwodowego komitetu wykonawczego, pisemną skargę Aliny
Jaroszewicz. Pisze ona tam o szykanowaniu brzeskich działaczy ZPB przez KGB i
milicję.
- Od kiedy to dyplomaci polscy służą jako kurierzy pocztowi? - pytał lektor
czytający tekst komentarza i zapewniał: - Nasze śledztwo dziennikarskie
dowiodło, że Jaroszewicz nie miała nic wspólnego z tym pismem. Na dodatek w
momencie gdy się ono pojawiło, Jaroszewicz była w Polsce.
- To nie jest tekst jej autorstwa - mówił do kamery wicegubernator Cuprik.
W reportażu wykorzystano też wypowiedź Aliny Jaroszewicz dla radia
brzeskiego, która zapewniła, że "nigdy nie prosiłam o rozprzestrzenianie
jakichkolwiek informacji".
Według autorów reportażu "Oficjalny przedstawiciel Polski przyniósł do
administracji obwodowej papier, który okazał się prymitywną fałszywką. I
zadają pytania: Czy to kolejna wpadka dyplomatyczna, czy też kolejna próba
zaogniania sytuacji wokół ZPB? Sięgnięto po prymitywne podróbki. Inaczej
trudno byłoby tłumaczyć się z tzw. eksportu demokracji przed podatnikami z
Zachodu" - brzmi konkluzja reportażu.
Telewizja kłamie
Konsul Kunat zapewniał "Gazetę", że pismo pani Jaroszewicz dostał najpierw
faksem z Zarządu Głównego ZPB w Grodnie, a potem również faksem od samej
szefowej obwodowej organizacji związku w Brześciu. O żadnej "fałszywce" nie
może więc być mowy.
Konsul mówi prawdę, a telewizja białoruska kłamie.
Pani Alina Jaroszewicz 1 czerwca była w naszej warszawskiej redakcji i
pokazywała mi to samo pismo, które Kunat przekazał wicegubernatorowi
Cuprikowi.
- Napisałam w nim prawdę o tym, co się u nas dzieje - zapewniała wtedy - i
wspólnie czytaliśmy: - "Mnie jako prezesa Oddziału Brzeskiego wielokrotnie w
sposób niewybredny zmuszano do rezygnacji ze stanowiska i do innych działań
antyzwiązkowych. W dniu 11.04. br. trzymano mnie w KGB od godz. 18.00 do
22.35 Grożono mi dochodzeniem kryminalnym i uwięzieniem".
Pani Alina była wtedy roztrzęsiona i śmiertelnie przerażona. Opowiadała, że
boi się wracać na Białoruś i boi się też nie wrócić tam, bo wtedy represje
spadną na jej najbliższych.
Umówiliśmy się, że w tym tygodniu przyjadę do niej do Brześcia. Wczoraj
próbowałem skontaktować się z nią z Grodna. Oba jej telefony komórkowe
milczały.
- Alina wyjechała. Zabrali ją przyjaciele i rodzina. Wyjechała daleko, żeby
odpocząć. Zebrała się w pośpiechu. Nawet telefon zostawiła u nas. Nie będzie
jej przez cztery tygodnie - powiedziała mi Nelli Jaroszewicz, matka Aliny.
Opowiedziałem Jurijowi Prokopowowi, autorowi reportażu o moim spotkaniu z
panią Jaroszewicz, i zapytałem, dlaczego z nią nie rozmawiał.
- Bo wyjechała. To jej prywatna sprawa - odpowiedział.
- A może to sprawa także jakichś struktur państwowych?
- To tylko wy, na Zachodzie, ciągle mówicie o jakiś strukturach państwowych
na Białorusi. Ja mam swój pogląd na to, co się dzieje w Związku Polaków na
Białorusi - zapewnił dziennikarz.
Reportaż wojenny
Reportaż wyemitowany w niedzielę przez telewizję białoruską to kolejny etap
wojny, jaką władze Białorusi toczą przeciw wybranemu w marcu niezależnemu od
nich zarządowi ZPB i polskim dyplomatom w ich kraju. W kwietniu Aleksander
Łukaszenko publicznie oskarżył naszą ambasadę o to, że wykorzystuje Związek
do prowadzenia działalności wywrotowej. W maju pierwszy kanał telewizji
białoruskiej nadał reportaż "Kto zlecił Związek Polaków?", w którym była mowa
o tym, że wiceambasador Marek Bućko manipuluje ZPB. Zaraz potem władze
Białorusi uznały Bućkę za persona non grata.
Białoruskie ministerstwo sprawiedliwości nie uznaje wyników marcowego zjazdu
Związku i domaga się, by wybrani na nim członkowie zarządu oddali władzę nad
organizacją lojalnym wobec Łukaszenki ludziom z dawnego kierownictwa Związku.
Kolejna prowokacja może być dla Mińska pretekstem do deportowania konsula RP
z Grodna i oskarżenia szefów ZPB o rozpowszechnianie oszczerstw pod adresem
władz Białorusi. A KGB ma metody pozwalające dobrze przygotować świadków na
takie rozprawy.
Pozdrawiam i zapraszam na:
Forum Słowiańskie
Przejrzyj resztę wiadomości
Temat: Kto się boi Andżeliki Borys?
Sława!
Za kilka dni nie będzie już też ani Gawina, ani Kiewlaka, ani Pisalnika.
Zgarnęli ich zaraz po tym, jak do Grodna ze słowami wsparcia dla Andżeliki i
jej zwolenników przyjechał z Warszawy wicemarszałek Sejmu Donald Tusk. Ludzie
Łukaszenki pokazali Andżelice i trzymającym się jej Polakom, że żadna Polska im
nie pomoże. Tydzień później nie przepuścili przez granicę jadących do Grodna
polskich deputowanych do Parlamentu Europejskiego.
Tajniacy, "minimałki" i kamerzysta
Wokół jej domu, typowego pięciopiętrowego bloku z wielkiej płyty, jakie w
czasach Breżniewa budowano w całym demoludzie od Kamczatki do Berlina, stale
czuwają agenci.
Na uliczce biegnącej wzdłuż budynku co jakiś czas pojawia się samochód bez
tablic rejestracyjnych. Białorusini wierzą, że takimi nieoznakowanymi wozami
jeżdżą tajniacy ze "szwadronów śmierci", które porywają i likwidują ludzi
niewygodnych dla władzy. Trudno powiedzieć, czy to prawda. W każdym razie
pojawienie się wozu bez tablic pod czyimś domem budzi trwogę.
Wszędzie, gdzie Andżelika spotyka się ze swymi zwolennikami, natychmiast zjawia
się i major Chilko. Lubi postraszyć trzy starsze panie stojące pod prokuraturą,
gdzie przesłuchują Andżelikę, że ich obecność w miejscu publicznym może "być
oceniona jako nielegalne zgromadzenie", za co grozi kara wysokości iluś
tam "minimałek" ("minimalne wynagrodzenie za pracę" - dziś na Białorusi to ok.
12 dol.). Chilko szczodrze szafuje "minimałkami" - grozi, że będzie ich tyle,
że i cała roczna emerytura nie wystarczy na opłacenie grzywny.
A tam, gdzie Andżelice uda się rozmawiać z ludźmi, natychmiast zjawia się
kamera milicyjna. Jej operator, niski, rudawy, jest nawet dosyć sympatyczny.
Rozmawia z polskimi fotoreporterami. Czasem pomacha do obiektywu. Kiedy
poproszą, grzecznie wyjdzie z kadru. Za nic jednak nie chce powiedzieć, czy
państwowa telewizja, która codziennie wykorzystuje świeże nagrania z jego
milicyjnej kamery, płaci mu honoraria.
Przesłuchania chodzą parami
Milicjanci i prokuratorzy rozmiękczają Andżelikę przesłuchaniami. Najpierw
dostaje wezwanie na milicję. A kiedy ją tam maglują, dzwoni prokurator
i "serdecznie zaprasza" do siebie, jak tylko "pani wyjdzie z komendy".
- A wezwanie? - pyta Andżelika.
- Wręczymy, kiedy tylko się pani u nas zjawi - odpowiada słuchawka.
O co pytają? O to, kto pomaga Pisalnikowi drukować w Polsce związkowy "Głos
znad Niemna", którego nie chce drukować państwowa drukarnia w Grodnie. O
związkowe pieniądze, które miała ukraść. O sprzęt przysłany z Polski, który też
ponoć przepadł.
I grożą. Jeśli jej zwolennicy nie przestaną się zbierać, modlić i śpiewać pod
chronionym przez milicję i zajętym przez Kruczkowskiego Domem Polskim,
to "porozmawiamy inaczej". Rozumie, że "inaczej" znaczy, że zamkną.
Rozmowy z prokuratorami rejestruje kamera. Trzeba uważać na każde słowo, bo ten
zapis mogą już wieczorem pokazać w ogólnopaństwowej telewizji.
- Oni nie prowadzą żadnego formalnego śledztwa, nie szukają dowodów winy. Jeśli
zechcą, sfabrykują dowody. U nas w sprawach politycznych jako świadkowie
najczęściej występują milicjanci, którzy recytują wykute formułki. Władze
wiedzą, że ostatecznie rozprawią się z niezależnym Związkiem Polaków dopiero,
kiedy uda im się złamać Andżelikę. I temu służą te przesłuchania, straszenie.
Dla nich najlepiej by było, gdyby wystraszona sama się wycofała, schowała w
mysią dziurę - mówi Mykoła Markiewicz, wybitny opozycyjny dziennikarz, który
sam przeszedł przez śledztwa i więzienie.
Co napisała Alina?
W mysią dziurę, o której mówi Markiewicz, schowała się Alina Jaroszewicz,
szefowa oddziału Związku Polaków na Białorusi w przygranicznym Brześciu.
Ją, wykładowczynię na miejscowej uczelni, też łamali na przesłuchaniach.
Próbowała się bronić, napisała list do Zarządu Głównego ZPB. Pisała, że milicja
próbuje zrobić z niej agenta, że przesłuchuje po nocach, straszy wszczęciem
sprawy kryminalnej.
Kiedy Związek przesłał jej skargę do ministerstwa sprawiedliwości i KGB,
żądając wyjaśnień, przerażona uciekła do Polski. Kompletnie załamana przyszła
do mnie do redakcji. Bała się wracać. Bała się, że jeśli nie wróci, coś
strasznego stanie się z jej rodziną. Pokazywała mi swój list, potwierdzała, że
to ona go napisała, ale prosiła, żeby w gazecie napisać, że żadnego listu nie
było.
Wróciła do Brześcia. Kilka dni później główny kanał telewizji białoruskiej
nadał reportaż, w którym znalazła się udzielona ponoć radiu w Brześciu
wypowiedź pani Jaroszewicz, że skarga nie jest jej autorstwa. A ona sama
zniknęła. Jej telefony komórkowe zamilkły. Mama, do której się dodzwoniłem,
zapewniła mnie, że "Alina wyjechała na długo i daleko".
W przeddzień szturmu na Dom Polski w Grodnie do siedziby ZPB nie wiadomo skąd
przyszła faksem jej rezygnacja z wszelkich funkcji związkowych.
Pozdrawiam i zapraszam na:
Forum Słowiańskie
Przejrzyj resztę wiadomości
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plorientmania.htw.pl
Strona 2 z 2 • Wyszukano 51 wyników • 1, 2
|
|
Cytat |
Diabeł: wielki, czarny znak zapytania. Napierski Stefan Debiutuje się do samej śmierci, a i śmierć jest też debiutem. Aleksander Kumor Dla konserwatysty refleksja nad podstawami własnego światopoglądu jest rodzajem profanacji tak samo jak konieczność udowadniania egzystencji Boga jest estetycznym zgorszeniem dla każdego prawdziwie wierzącego; jest wyprowadzaniem irracjonalnej wartości na poziom racjonalny, desakralizacją boskości, której odebrany zostaje urok tajemniczości, bez której nie można pewnie stawić czoła lewicowym czcicielom diabła na ich polach bitewnych rozumu. Georg Quabbe Dlaczego tak często ludzie, dla których bardzo dużo zrobiłeś, ciężko się na ciebie obrażają? Może dlatego, że przypominasz im o ich słabościach. Kirk Douglas, Syn śmieciarza, Autobiografia Aby uwierzyć w drugiego człowieka, należy najpierw uwierzyć w siebie. Żyć w harmonii ze światem widzialnym i niewidzialnym. Odnaleźć prawdziwe oblicze Boga. . . Ale czy miłość jest w stanie uchronić przed samotnością? Nie zapominajmy, że "Bóg ukrył piekło w samym sercu raju". Paulo Coelho
|
|